Uniwersalny sens sztuki sprowadza się do zniewolenia jednostki przez bezmyślne, nastawione na konsumpcjonizm społeczeństwo.
Ostatnia premiera „Nosorożca” w Teatrze Dramatycznym potwierdza, że po latach sens sztuki Eugène’a Ionesco nabrał nieoczekiwanej głębi.
Dramat przedstawiciela francuskiej awangardy odczytywany bywał dotąd dość jednoznacznie jako wizja zagrożenia faszyzmem. Jego uniwersalny sens sprowadza się jednak w sposób oczywisty do zniewolenia jednostki, której bezmyślne społeczeństwo narzuca „jedynie słuszny” model życia.
Dziś bardziej niż totalną ideologią czujemy się zagrożeni dyktatem wszechobecnych korporacji czy „wyścigiem szczurów”. Już zresztą sam Ionesco o swoich sztukach, w których farsa i parodia przeplatała się z satyrą, mówił, że najistotniejsze wydawało mu się osamotnienie człowieka we współczesnym świecie. A nie zapominajmy, że były to lata 60.
– Dla mnie jest to tekst o sile dobrowolnego zrzeczenia się własnego myślenia na rzecz myślenia zbiorowego. Zawieszenie swojej indywidualności. Człowiek współczesny swój światopogląd opiera na przekazie mediów – odczytuje przesłanie „Nosorożca” Artur Tyszkiewicz, reżyser spektaklu w Teatrze Dramatycznym.
Reżyser w odczytaniu sztuki Ionesco znalazł się w wyśmienitym towarzystwie: już w 1960 roku w Teatrze Wybrzeże wystawił w tym duchu „Nosorożca” Zygmunt Hubner, sam na zmianę z Kobielą grając główną rolę. W 1962 roku „Nosorożec” ukazał się w Paryżu w reżyserii słynnego Jeana Louisa Barraulta.
Tyszkiewicz wyeksponował dwa atuty: zaaranżował na scenie typowe korporacyjne wnętrze, gdzie pozbawieni osobowości ludzie przy komputerach zamieniają się w automaty w biegu donikąd, po drugie w roli Berengera obsadził idealnego do tej roli aktora, Pawła Domagałę, którego okoliczności kształtują na jedynego sprawiedliwego.
Kiedy w mieście pojawia się nosorożec i wszyscy z ochotą zmieniają się w nosorożce, za którymi stoi władza i siła, skromny urzędnik Berenger postanawia nie poddać się epidemii.
Czy jest skazany na przegraną? Czy mimo że wszyscy go opuszczą, on jeden wygra?
Tacy jak on są dla nas wzorcami, tyle że płacą za to wysoką cenę.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...