Do tej pory można je było zobaczyć tylko w muzeum. Teraz dzieła Witkacego można zabrać ze sobą do domu... w pewnym sensie.
Za sprawą albumu „Witkacy. Tam, gdzie go nie było”, wydanego przez Agencję Promocji Regionalnej „Ziemia Słupska”, można mieć w swoich czterech kątach wszystkie dzieła artysty. Nawet te, które na co dzień nie są eksponowane w słupskiej placówce.
– Tytuł jest przekorny, tak jak twórczość samego Witkiewicza. Największa kolekcja jego obrazów znajduje się bowiem w mieście, którego nigdy nie odwiedził – mówi Jacek Szuba, prezes APR-u, jeden z pomysłodawców powstania albumu.
To pierwsze takie wydawnictwo od prawie 20 lat. O jego oprawę zadbał Tomasz Mazurek, grafik w Drukarni Grawipol. Przez kilka tygodni szlifował wygląd albumu, zagłębiając się w tajniki twórczości Witkiewicza.
– Muszę przyznać, że do tej pory nie miałem zbyt wielkiej styczności z jego malarstwem. Ale to się zmieniło w trakcie pracy nad albumem – mówi. Jak przyznaje, stworzenie takiego wydawnictwa to dla niego wielka nobilitacja. Choć musiał uważać, żeby nie „przekombinować” z projektem. – Najważniejszy jest autor i jego dzieło – dodaje grafik.
Praca nad albumem była wyzwaniem także dla Justyny Borkowskiej z Nieformalnej Grupy „Witkacy Cacy Cacy”. Do tej pory zajmowała się promocją twórczości artysty przez współtworzenie wielkoformatowej galerii jego obrazów. Te zawisły już na pięciu słupskich budynkach. Teraz stworzyła całą otoczkę albumu.
– Wraz z kilkuosobową grupą wybraliśmy cytaty z Witkacego. Nie była to praca łatwa, bo do każdego dzieła musieliśmy dokleić jakiś tekst. Ale bawiliśmy się przy tym świetnie – mówi Justyna Borkowska, która przewertowała wszystkie listy Witkacego do żony, a także jego twórczość publicystyczną.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.