– Przez długi czas pracowałem w telekomunikacji, później w hurtowni. Brakowało mi czasu na wszystko. W pewnym momencie stwierdziłem, że nie mogę tak pędzić, ale powinienem zająć się malarstwem, darem, który otrzymałem od Boga – mówi malarz.
Zygmunt Grocholski od urodzenia mieszka w Przemkowie. Jego zawodem i zarazem pasją jest malarstwo i ikonopisarstwo. – Maluję od dziecka. Wychowałem się między farbami i pędzlami. Moja babcia ze strony mamy z zamiłowania była malarką. Mój pradziadek ze strony ojca też malował, stąd malarstwo mam chyba w genach – mówi artysta.
Narodziny obrazu
Pejzaże, kresowe domy i zagrody, konie, sceny batalistyczne, kwiaty – m.in. te motywy utrwala w swoich obrazach Zygmunt Grocholski. Malarz nie skończył studiów artystycznych, ale sam kształcił się w rozmaitych dziedzinach sztuki.
– Czytałem bardzo dużo publikacji na temat sztuki i malarstwa. Każdą technikę musiałem wypróbować. Zajmowałem się również rzeźbą w drewnie, kamieniu i glinie. Dziś nie mam czasu na rzeźbę, bo poświęciłem się głównie malarstwu olejnemu – wyjaśnia malarz.
Malarstwo, którym się zajmuje, to olej na płótnie, tworzony techniką impasto, czyli malarstwo fakturalne, którego specyfika polega na grubym nakładaniu farby.
– Najpierw rodzi się pomysł i szkic. Ważne jest też umiejscowienie światła na obrazie. Później dopiero nakładam farbę. Kiedyś się tego uczyłem, bo łączenie kolorów wymaga wiedzy, dziś nie patrzę nawet na paletę, bo wiem, jaki kolor jest w danym miejscu. Bardzo często nakładam farby nie pędzlami, ale specjalnymi szpachelkami – tłumaczy Zygmunt Grocholski.
– Kiedyś bardzo dużo szkicowałem, malowałem obrazy współczesne inspirowane Salvadorem Dali czy van Goghiem. Fascynuję się również impresjonistami, którzy są dla mnie inspiracją. Tworzę kopie ich obrazów, ale niedosłowne, staram się oddać ich klimat, ale technika jest już bardziej moja – dodaje.
Ważnym motywem w malarstwie Zygmunta Grocholskiego jest stara polska wieś. Sentyment do Kresów związany jest z pochodzeniem dziadków i rodziców malarza, którzy z województwa tarnopolskiego przesiedleni zostali na Ziemie Zachodnie i tym samym zamieszkali w Przemkowie.
– Moje korzenie to dwa kresowe rody – Grocholskich i Łuczyszynów. Mój dziadek dużo fotografował, dlatego często sięgałem do jego fotografii i malowałem wsie kresowe. Poza tym obserwuję świat. Lubię malować kobiety, bo właśnie one mnie otaczają w domu: żona, dwie córki i moja mama – mówi Zygmunt Grocholski.
– Maluję również kwiaty i pejzaże. Mam ogród i on jest także moją inspiracją, bo fascynuję się przyrodą. Często spaceruję, jeżdżę rowerem i nie rozstaję się z aparatem. Dzięki niemu zatrzymuję chwilę i utrwalam ją na zdjęciach, a później przedstawiam to na obrazach – dodaje.
Ikona jako zadośćuczynienie
W malarstwie Zygmunta Grocholskiego pojawiają się także obrazy sakralne, wizerunki Maryi, Chrystusa czy świętych. Szczególne miejsce zajmuje w nim ikonopisarstwo.
– Ikony zacząłem pisać blisko 20 lat temu. Ikonę traktuję bardziej jako podziękowanie Bogu za dar malarstwa niż sposób na życie. Nie muszę być bogaty, wystarczy mi to, co mam – wewnętrzny spokój. Ikony piszę przeważnie raz w roku. Jest to zwykle sezon jesienno-zimowy. Wtedy mocno zmieniam mój warsztat, przerabiam sztalugę, dobieram inne pędzle – mówi malarz.
Zygmunt Grocholski swoje ikony pisze na desce olchowej lub lipowej, bo wybiera raczej drewno liściaste, ale zdarza się też, że wykonuje je na drewnie sosnowym.
– Piszę ikony bezpośrednio na drewnie, tak jak to robiono kiedyś. Nie naklejam płótna na deskę. Kilka razy gruntuję drewno, później powstaje szkic. Po nim jeszcze raz nakładam grunt, a następnie temperę. Później są złocenia i werniks. Piszę ikonę odwrotnie, niezgodnie z tradycją. Zaczynam od wizerunku, twarzy, a kończę na złoceniach – tłumaczy Zygmunt Grocholski.
– Ikona to w moim życiu pokłon dla Boga. Zawsze modlę się o to, by była ona dobrze napisana. Często wystawiam swoje prace w weekendy i brakuje czasu na pójście do kościoła. Piszę ikony, które są zadośćuczynieniem Bogu za ten brak czasu i nieobecność na Mszy św. – dodaje.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.