Do tej pory problemy zrodzone przez emigrację opisywane były językiem naukowym, publicystycznym i duszpasterskim. Teraz – szczęśliwie! – dochodzi do tego język sztuki.
Finał warsztatów „Być jak Penelopa” na deskach teatru „Eko-studio”
Kobieta spokojnie przecierająca okna. Paląca papierosa w pozycji stojącej. Rzucająca się na podłogę w geście rozpaczy czy też w automatycznych ruchach sprzątania przed powrotem mężczyzny...
Kobieta przytulona do ściany, oddychająca głęboko, słyszalnie. Siedząca nieruchomo, poprawiająca sukienkę. Machająca na pożegnanie...
Kobieta rzucająca się miłośnie na swojego męża, bezskutecznie próbująca objąć siebie jego ramionami, które bezwładnie, obojętnie opadają...
Prezentacja teatralnego efektu dwutygodniowych warsztatów „Być jak Penelopa” była jednym z kilkudziesięciu punktów imponującego rozmachem projektu naukowo-społeczno-artystycznego „Spotkanie Odyseja”.
Jego inspiratorem i organizatorem jest Krystian Kobyłka, dyrektor Opolskiego Teatru Lalki i Aktora. To część międzynarodowego projektu pn. „Meeting the Odyssey”, którego celem jest odnajdywanie wątków greckiego mitu o Odyseuszu, Penelopie i Telemachu w doświadczeniu współczesnych społeczeństw. Nie trzeba tłumaczyć, że nasz region z łatwością odnajduje się w wersach starożytnej epopei o rozdzieleniu, powrocie, tęsknocie, opuszczeniu.
– Kiedy nieco prowokacyjnie wymyślaliśmy ten temat, wiedzieliśmy, że trzeba zmierzyć się z nim, odbrązowić pomnik Penelopy wiernej i oczekującej – mówi Krystian Kobyłka o warsztatach „Być jak Penelopa”. Ich uczestnicy za pomocą własnych opowieści i ćwiczeń teatralnych chcieli wypowiedzieć i zrozumieć doświadczenie rozłąki i oddalenia.
– Każdy z nas miał osobną wizję Penelopy, ale w dzisiejszym przedstawieniu mój obraz interpretowały inne osoby, a ja interpretowałam ich widzenie. W ten sposób rozwinęła się w nas empatia, poziom emocjonalnego zaangażowania, rozumienie odmiennej perspektywy – mówi Lena Wieczorek, uczestniczka warsztatów.
Pod kierunkiem młodej reżyserki Joanny Grabowieckiej efekt teatralny nie bazował bynajmniej na szokowaniu publiczności kontrowersyjnymi scenami np. erotycznymi, ale na pobudzaniu refleksji zaskakującymi skojarzeniami. Takie budził z pewnością bezdomny Odyseusz w finałowej scenie.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.