Sanktuaria dzielą radosne i bolesne losy kraju. Nie omijają ich także katastrofy i źli ludzie.
Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Wysokim Kole to jedno z siedmiu maryjnych sanktuariów diecezji radomskiej. Leży na jej wschodnim krańcu, niespełna 11 km na północ od przeprawy na Wiśle w Górze Puławskiej. 330 lat temu w pustym kościele Antoni Bębnowski, rycerz króla Jana III Sobieskiego, zawiesił obraz Maryi.
Z Moskwy nad Wisłę
Nie wiadomo, kto na lipowej desce namalował ten obraz. – Przypuszcza się, że dzieło pochodzi ze szkoły holenderskiej. Maryja w typie Hodegetrii, czyli wskazującej drogę, na lewym przedramieniu podtrzymuje Dzieciątko, podczas gdy w prawej ręce trzyma delikatnie w dwóch palcach gałązkę z kwiatem róży i pąkiem – opisuje wizerunek ks. Szymon Mucha, kustosz sanktuarium.
Pierwsze informacje o obrazie prowadzą aż do Moskwy. Tam po wojnie polsko-moskiewskiej z 1654 r. przez wiele lat przebywała w niewoli Marianna z Siażyc Kalinowska, cześnikowa czerwonogrodzka. To jej po śmierci męża ów obraz miał wręczyć sam car Aleksy I Michałowicz Romanow.
Zwolniona z niewoli cześnikowa udała się do Lwowa, zabierając ze sobą wizerunek i tam podarowała go swojemu krewnemu Antoniemu Bębnowskiemu, który pochodził z Końskich. Królewski rycerz zawiózł go do Zarudzia koło Zamościa, a tam we śnie otrzymać miał od Maryi polecenie: „Płaczę, iście mnie już zapomnieli. Chcę, abyś mnie oddał do pustego kościoła w Wysokim Kole”.
Zanim to nastąpiło, Bębnowski walczył w odsieczy wiedeńskiej, którą tak wspominał: „Za pomocą Matki Boskiej wyszliśmy wszyscy zdrowi, chociaż nieprzyjaciel turecki był przed nami, za nami i na bokach”.
W 1684 roku, po powrocie z Wiednia, ocalony rycerz wypełnił otrzymane w widzeniu polecenie. Kościół w Wysokim Kole rzeczywiście był wówczas pusty. Jego budowę wiek wcześniej rozpoczął Stanisław Witowski, starosta zwoleński, i – ciekawa rzecz – wnuk wielkiego poety Jana Kochanowskiego. Świątynię 320 lat temu konsekrował bp Stanisław Szembek, sufragan krakowski, późniejszy prymas Polski. Wówczas od 12 lat opiekę duchową nad Wysokim Kołem sprawowali dominikanie, którzy zamieszkali w zbudowanym obok kościoła klasztorze.
Lekarce mojej
– Obraz wysokolski bardzo szybko zasłynął różnymi łaskami, objawieniami i cudownymi uzdrowieniami, których doświadczali zarówno ludzie prości, jak też i członkowie znamienitych rodów. W specjalnej księdze spisano około 150 takich faktów. Obok obrazu wdzięczni pątnicy zostawiali liczne wota – sukienki, promienie, obrączki – mówi kustosz. „Podziękujcie za mnie Lekarce mojej Najświętszej Pannie, że mnie uzdrowiła na oczy” – czytamy w księdze cudów.
Dziękującym za uzdrowienie był książę Jerzy Lubomirski, podkomorzy koronny, mieszkający na zamku w nieodległym Janowcu. Ociemniałego przed obraz przyprowadziła żona. Wyszedł stamtąd, widząc.
Gdy 40 lat temu prymas Polski kard. Stefan Wyszyński przewodniczył ceremonii koronacji obrazu, wśród kilkunastu biskupów i ponadstutysięcznej rzeszy wiernych obecny był sufragan gnieźnieński bp Jan Czerniak. On także doświadczył cudownej opieki Matki Bożej z różą.
„W czasie II wojny światowej przebywałem w Wysokim Kole. Przygnieciony groźnymi chorobami znajdowałem się w obliczu śmierci. Pobożni wierni nie przestawali się gorąco modlić wobec obrazu Wysokolskiej Pani. Tym prośbom zawdzięczam swoje zdrowie” – zapisał. A to świadectwo znacznie przyspieszyło uroczystość koronacyjną, o którą zabiegał bp Piotr Gołębiowski, pasterz diecezji.
46 tys. orędowników
Wysokolski obraz czczony jest pod tytułami Róża Duchowna i Królowa Różańca Świętego. Dzieje się tak nie tylko z powodu owej róży, którą Maryja trzyma w dłoni, ale zanoszonej tu nieprzerwanie modlitwy różańcowej. Jej wielkimi propagatorami byli właśnie dominikanie.
– Kiedy przybyli do Wysokiego Koła, zaraz przy kościele klasztornym założyli Arcybractwo Różańca Świętego i zapisywali do niego bardzo wielu wiernych. Księga, w której wpisane są imiona i nazwiska osób przyjętych do bractwa od samego początku, to jest od 1682 roku, liczy 856 stron. Ojcowie dominikanie do 1870 r., a więc do czasu kasaty klasztoru przez władze carskie, wpisali tu ponad 26 tys. członków. W 1955 r. księgi zawierały 43 tys. nazwisk – mówi ks. Mucha. Idea bractwa zamarła. Wysokolski kustosz jest krajowym duszpasterzem kół Żywego Różańca. Ma nadzieję, że one sprawią, iż idea bractwa różańcowego odrodzi się i będzie kontynuacją wielowiekowej tradycji sanktuarium.
Rekoronacja
Sanktuaria dzielą radosne i bolesne losy kraju. Nie omijają ich także katastrofy i źli ludzie. Tak było w Wysokim Kole w 1833 r., gdy wybuchł pożar. Wizerunek ocalał. Tak było podczas II wojny światowej, gdy świątynia uległa poważnym zniszczeniom. W nocy z 10 na 11 września 2003 r. do sanktuarium wdarli się złodzieje i z wizerunku skradli papieskie korony poświęcone przez Pawła VI.
– Te, które są obecnie na obrazie, poświęcił Jan Paweł II. Zostały uroczyście nałożone na wizerunek 21 sierpnia 2004 roku. Uroczystości rekoronacji przewodniczył bp Andrzej Dzięga, wówczas ordynariusz sandomierski, dziś metropolita szczecińsko-kamieński – mówi kustosz (...).
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...