Grodziec Śląski. Należy do najstarszych miejscowości Śląska Cieszyńskiego. Nad okolicą górują mury średniowiecznego zamku, a pamiątki ponad 800-letniej historii miejscowości przyciągają turystów. Wokół niej integrują się również mieszkańcy. Tutejsze koło Macierzy Ziemi Cieszyńskiej imponuje aktywnością, a od 10 lat dzięki staraniom jednego z jej członków Zamek Grodzieckich wraca do dawnej świetności.
– Od dziecka wyrastałem w poczuciu szacunku dla wszystkiego, co było dziedzictwem przeszłości, i dziś to jest moja pasja – przyznaje Michał Bożek. Kiedy w 2004 r. kupił zamek i stał się odpowiedzialny za ten potężny fragment przeszłości, najpierw poprosił bp. Tadeusza Rakoczego o błogosławieństwo, a potem zabrał się za pracę. Okazała budowla wzniesiona przez Henryka Grodzieckiego, ojca przyszłego świętego – Melchiora, przez kilkadziesiąt lat zaniedbywana, wcześniej ograbiona z cennego wyposażenia, zdążyła praktycznie obrócić się w ruinę. Stopniowo poddawana renowacji, zamienia się w piękną rezydencję w której powstaje muzeum i ośrodek kulturalno-naukowy.
Nie było łatwo!
– To było moim marzeniem, ale nie zdawałem sobie wtedy sprawy, jak bardzo ten stary zabytek jest zaniedbany – wspominał Michał Bożek podczas uroczystego spotkania grodzieckiej Macierzy, które odbyło się w kolejnej uratowanej zamkowej sali, rozświetlonej przez żyrandole wykonane z poroży.
– To fragment zamkowej oficyny. Tu znajdowała się przed wojną spiżarnia. Po odrestaurowaniu kuchni do właściwego stanu przywrócony został już właściwie cały parter – objaśniał historyk Mariusz Makowski, czuwający nad zbiorami tworzonego na zamku muzeum. On także gromadzi wiadomości na temat poprzednich właścicieli i tą wiedzą dzielił się z uczestnikami spotkania Macierzy Ziemi Cieszyńskiej na zamku. W obszernym holu goście mijali stare meble, fortepian, a w odrestaurowanej zamkowej kuchni rzędami stały stare naczynia, patelnie, młynki. One też są tu uratowane, choć nie były tu wcześniej, ale przywieziono je jako owoc rozmaitych poszukiwań.
– Jestem pełen podziwu dla staranności i pieczołowitości, z jaką pan Michał pochyla się tu nad każdym drobiazgiem, odtwarza, uzupełnia, wyposaża – mówił z uznaniem gość macierzowców Janusz Pierzyna, wójt Jasienicy.
Wszyscy obecni zgodnie potwierdzali ogrom zmian, które dokonały się na zamku dzięki obecnemu gospodarzowi i jego pomocnikom. – Musieliśmy zacząć od odwodnienia, znalezienia sposobu uratowania pękających murów wieży, które umocniliśmy dosłownie w ostatniej chwili, przy położeniu dachu. Kiedy zdjęliśmy stary dach, pokazały się zgniłe belki, pęknięcia łuków stropowych. Nie było wiadomo, jak ratować i co robić najpierw, ale opanowaliśmy największe zagrożenia – wspomina Michał Bożek.
– Za to podczas prac przy kanalizacji czekało na nas niesamowite odkrycie: kilkadziesiąt metrów od zamku trafiliśmy na fundamenty i resztki murów, które z pewnością nie mają związku z obecną budowlą, więc najprawdopodobniej są pozostałością czegoś jeszcze starszego, co musiało tu stać znacznie wcześniej…
Osuszając zamkowe fundamenty, znajdowali stare monety, naczynia, różne przedmioty. Wypłukane przez wodę, odsłonięte są też w piwnicach najstarsze fragmenty kamiennych ścian.
– Chciałbym to wszystko wyeksponować, udostępnić, pokazać zwłaszcza młodym – żeby nauczyli się szanować i cenić wartość historii, tego naszego wspólnego dziedzictwa – podkreśla Michał Bożek. I zapewnia, że nie zrezygnuje z tego zamiaru, mimo że od 10 lat nie spotkał się z żadnym państwowym wsparciem dla tej misji. – Bo wystarczy tu trochę pobyć, żeby poczuć ducha tej historii, taki niezwykły spokój – dodaje.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.