Grodziec Śląski. Należy do najstarszych miejscowości Śląska Cieszyńskiego. Nad okolicą górują mury średniowiecznego zamku, a pamiątki ponad 800-letniej historii miejscowości przyciągają turystów. Wokół niej integrują się również mieszkańcy. Tutejsze koło Macierzy Ziemi Cieszyńskiej imponuje aktywnością, a od 10 lat dzięki staraniom jednego z jej członków Zamek Grodzieckich wraca do dawnej świetności.
Grodzieckie koło Macierzy Ziemi Cieszyńskiej, reaktywowane pięć lat temu, dynamicznie rozwija działalność kulturalną – przede wszystkim w Grodźcu Śląskim, ale także w całej gminie Jasienica. Dziś skupia ponad 60 członków, a na swoim koncie ma już kilkadziesiąt imprez: wykładów, koncertów, wycieczek i spotkań integracyjnych. Są wśród nich i takie, które odbywają się cyklicznie. – Chcemy przypominać tradycje, tych ponad 800 lat historii, rozwijać zainteresowania i aktywność ludzi.
Bogata przeszłość niewątpliwie nas do tego inspiruje i w tym pomaga – mówił Józef Król, wiceprezes koła, tuż po zorganizowanym w grodzieckim kościele św. Bartłomieja koncercie dedykowanym św. Janowi Pawłowi II. Muzyka w kościele to jedno z ważnych dla „macierzowców” wydarzeń.
Harmonia muzyki i serc
– Cieszymy się, że muzyczne zaproszenia ściągają w to miejsce również melomanów spoza naszej miejscowości. Proponujemy im muzykę poważną, organową, śpiew chóralny – dodaje Józef Król. – Dla nas ogromnie ważne było, by zyskiwali nie tylko ci, którzy odwiedzają Grodziec, zainteresowani bogatą przeszłością tej miejscowości. Chodziło o to, by z tego duchowego dziedzictwa czerpali sami grodźczanie. Pomaga nam w tym historyk Mariusz Makowski, który także opiekuje się muzeum, jakie powstało na zamku w Grodźcu, jak również sam gospodarz tego obiektu, Michał Bożek, honorowy członek Macierzy – dodaje Edward Cichy, do niedawna prezes koła.
Integracja mieszkańców ma oczywisty w tej okolicy rys ekumeniczny. Widać to było wyraźnie podczas koncertu poświęconego św. Janowi Pawłowi II, kiedy wystąpili wspólnie muzycy obu wyznań, a złożona z katolików i ewangelików publiczność zgodnym chórem zaśpiewała nie tylko „Ojcowski dom”, ale także „Barkę”… Śpiewał proboszcz grodzieckiej parafii św. Bartłomieja ks. kan. Andrzej Szczepaniak i duszpasterzujący w ewangelickiej parafii w Wieszczętach-Kowalach ks. Piotr Janik. – Całe przedsięwzięcie, wraz z pomysłem, by uczcić papieża Polaka, było autentycznie wspólną inicjatywą katolickich i ewangelickich organizatorów – podkreśla ks. Szczepaniak.
Gdy pamięć zawodzi…
Jednym ze stałych punktów spotkań macierzowców stało się wspólne śpiewanie, a popularność organizowanej dla mieszkańców od kilku lat Biesiady Grodzieckiej stała się tak duża, że potrzebne stały się własne śpiewniki. I na 5. rocznicę działalności koła ukazała się taka właśnie publikacja.
– Pomoc w śpiewaniu była konieczna, bo pamięć często okazywała się zawodna i trzeba było kończyć stare pieśni na drugiej zwrotce, bo nikt następnych nie pamiętał – uśmiecha się Józef Król. – Dotychczas posługiwaliśmy się powielanymi zeszycikami, a teraz mamy do dyspozycji solidną książeczkę, do której pieśni wybraliśmy wraz z grupą członków koła, a wydrukowaliśmy dzięki wsparciu z funduszy gminy.
Znalazły się w śpiewniku utwory związane z regionem, autorstwa rodzimych twórców. Są opatrzone krótką historyczną informacją, więc każdy z sięgających po śpiewnik będzie mógł nie tylko dobrze zaśpiewać, ale także poznać pochodzenie najpiękniejszych beskidzkich pieśni. Uroczysta promocja rocznicowej publikacji odbyła się podczas innego jubileuszu: 10-lecia nowego gospodarza na XVI-wiecznym grodzieckim zamku. Tu za książkę, a także wszystkie dotychczasowe inicjatywy, podziękowała członkom grodzieckiej Macierzy prezes zarządu głównego tego stowarzyszenia Marta Kawulok. Życzenia dalszej tak owocnej pracy na rzecz lokalnego środowiska i całego regionu złożyła na ręce nowej prezes koła w Grodźcu Ireny Skrzyżali.
Ratowanie skarbu
Do grodzieckiej społeczności zalicza się od 10 lat także honorowy członek tutejszej Macierzy Michał Bożek, który w 2004 r. wraz z żoną został właścicielem zamku i otaczającego go parku. Wcześniej przez kilkadziesiąt lat w zamkowych salach działała baza doświadczalna krakowskiego Instytutu Zootechniki. Na funkcjonowanie naukowej placówki jeszcze jakieś środki się znajdowały, ale na konserwację cennego zabytkowego obiektu brakowało pieniędzy i średniowieczne mury były w coraz gorszej kondycji.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.