Dlaczego historia pamięta o dyrektorach fabryk, a milczy o szeregowych pracownikach? Teraz to się zmieni.
Cześć dla „zwykłych”
Podkreśla, że w książkach dyrektorom fabryki jest poświęconych po pięć stron, czasem też zostanie uwieczniony technolog, który dokonał jakiegoś wynalazku. Tymczasem „zwykłych” pracowników dotyczy jedna linijka – że w danym roku zakład zatrudniał np. 3,5 tys. osób. – A to byli ludzie, bez których menedżerowie nie mogliby tych przedsiębiorstw prowadzić! – mówi.
Każdy, kto pracował na Śląsku lub w Zagłębiu w kopalni, hucie czy fabryce, jest więc zaproszony do wpisania się do tej bazy. Chodzi o podstawowe informacje: okres zatrudnienia, okoliczności podjęcia pracy, krewni zatrudnieni w tym samym zakładzie.
Marian Hanzlik z Huty Szopienice wpisał tu ojca, czterech braci i cztery siostry. Jeśli wpiszesz coś więcej o swojej pracy, będzie to wiedza ważna dla przyszłych pokoleń. Warto też spotkać się z pracownikami fundacji i poprosić, żeby nagrali nasze „przemysłowe” wspomnienia. Można ich spotkać w „Walcowni” – Muzeum Hutnictwa Cynku w Katowicach-Szopienicach.
– Myślimy czasem, że skoro coś było tak masowe, to pamięć o tym przetrwa. Tymczasem świat bardzo szybko zapomina. W Chorzowie jest ulica Pudlerska. Zastanawiałem się, co to takiego. A chodzi o hutników, którzy w XIX wieku obsługiwali piece pudlerskie – zauważa Piotr Rygus. – Dzisiaj już mało kto wie, kto to jest szmelcerz, muflarz czy petkarz. Pierwszy z nich obsługiwał piec do destylacji cynku, drugi wykonywał gliniane mufle, a ostatni, petkarz, rozbijał młotem wielkie bryły rudy na mniejsze kawałki. Codziennie rano na Śląsku wstawało do pracy tysiące petkarzy. Oni przez 200 lat tworzyli przemysłową historię naszego regionu. Powinniśmy o tym dziedzictwie pamiętać – mówi z pasją.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.