Nasz mały Luwr

Dzieło mistrza Wita. Pan Jezus z Ptaszkowej wyglądał kiedyś jak wagon relacji Nowy Sącz–Zagórz. Paradoksalnie dzięki temu On, jak i święci Jan i Piotr ocaleli. Niedawno dzięki parafii i konserwatorom sztuki jakby zmartwychwstali.

Ponad 10 lat temu w ogrójcu zabytkowego kościoła w Ptaszkowej znaleziono dzieło Wita Stwosza, najwybitniejszego przedstawiciela późnogotyckiej rzeźby.

Ponad 500 lat temu
W Krakowie już od kilkunastu lat mieszka Wit Stwosz. Za parę lat wróci do Norymbergi. Właśnie dopiero co zakończył swe najsłynniejsze dzieło, ołtarz Zaśnięcia NMP w kościele Mariackim. Pracuje teraz nad „Modlitwą w Ogrójcu”. Dzięki precyzyjnym ruchom dłuta powstają cudownie kręcone loki, pięknie złożone do modlitwy dłonie, śpiący apostołowie.

– Poprzez analogię do innych Stwoszowskich przedstawień tego tematu wiadomo, że w kompozycji ptaszkowskiej brakuje dziś figury św. Jakuba, umieszczonej kiedyś za postacią św. Piotra; brakuje też anioła, w którego kierunku zwracał się modlący się Chrystus oraz rzeźbionego, krajobrazowego tła Ogrodu Oliwnego – mówi Magdalena Stawowiak, która z mężem Stanisławem konserwowała rzeźbę.

Mistrz Wit w świetle świecy ogląda swoje dzieło. Z satysfakcją patrzy na fałdy szaty Jana. W jej udrapowaniu i złożonych rękach apostoła udało mu się umieścić swoją kryptosygnaturę: „Stvos”.

300 lat później
Kościół Wszystkich Świętych stoi w Ptaszkowej już 250 lat. Wybudowano go w 1555 roku. – Nie wiemy, w jaki sposób „Modlitwa w Ogrójcu” trafiła do nas. Nie ma śladu w dokumentach, możemy się tylko domyślać, że stało się to właśnie pod koniec XVIII lub na początku XIX wieku – mówi Marian Kruczek, sołtys Ptaszkowej. Henryk Pawłowski, konserwator sztuki, który pracował przy kopiowaniu oryginału, uważa, że rzeźba mogła zostać przywieziona z Krakowa.

– Zmieniały się style w sztuce. Rzeźby, obrazy mogły przestać się podobać i wtedy przekazywano je do innych świątyń – uważa. Ks. Józef Kmak, proboszcz ptaszkowski, przypuszcza jednak, że rzeźba mogła tu trafić ze starosądeckiego klasztoru franciszkanów, który przez władze austriackie został skasowany. – Jakkolwiek się stało, możemy mówić naprawdę o wielkim darze, który otrzymał miejscowy kościół – dodaje Pawłowski.

Kilkadziesiąt lat temu
Ogrójec w ptaszkowskim kościele ma wystawę wschodnią. Ostre słońce oświetla go długi czas w ciągu dnia. Płaskorzeźba stoi w tym miejscu ponad 100 lat. – Pod koniec XIX wieku, wędrując po okolicy, rysowali ją Józef Mehoffer i Stanisław Wyspiański. Te rysunki się zachowały i są dla nas bardzo cenne – mówi ks. Kmak. Przychodzi jedna wojna, potem druga. Niemcy kradną dzwony. Bezcennej rzeźby nikt nie rusza.

– Pociągnięta była farbą kolejową, taką, jaką malowało się wagony. Pomalowali ją nie raz, i to grubo. Bieliło się domy, to jak co zostało, to ludzie szli na ulicę i pierwszą z brzegu kapliczkę poprawiali. Pociągnęli też tak i „Modlitwę w Ogrójcu”. Na jej szczęście – opowiada sołtys Kruczek. Po pierwsze gruba warstwa farby chroniła drewno przed niekorzystnym wpływem czynników atmosferycznych, po drugie przed złodziejami sztuki. – Niewiele było widać, bo warstwa farby miała 2,5 cm grubości – dodaje pan Marian.

Rok 2002
Od 7 lat Magdalena i Stanisław Stawowiakowie prowadzą prace konserwatorskie w kościele ptaszkowskim. – Frapowała mnie ta rzeźba w ogrójcu. Znałem rysunki Wyspiańskiego, które budziły sensacyjne skojarzenia – opowiada Stanisław. Kiedy udało się zdobyć pieniądze na konserwację, zapakował ją do samochodu i zawiózł do pracowni. – Spod farby zaczęły wychodzić rewelacyjne układy loków, piękne układy dłoni – wspomina ks. Kmak. Kiedy Stawowiakowie mieli poważne podejrzenia, że to może być dzieło mistrza Wita, zrobili iluminację. Zapalili świece i w tym słabym, ale właściwym czasom Stwosza oświetleniu, w grze świateł, dostrzegli charakterystyczny układ szat. „Podpis” mistrza.

– Dla mnie, jako konserwatora, to było niezwykłe przeżycie – mówi Stanisław. Wiadomość poruszyła specjalistów. – Wiedzieliśmy już, że ta rzeźba do nas w najbliższym czasie nie wróci – mówi ks. Józef.

Kilka miesięcy temu
Gościnne Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu przechowuje na razie rzeźbę ptaszkowską, ale też umożliwia prace nad nią. Marta Kaleta-Pawłowska z mężem Henrykiem Pawłowskim pracuje nad kopią rzeźby mistrza Stwosza.

– Odpadała kopia wykonywana dotykowo, więc zdecydowaliśmy się na druk 3D, czyli przestrzenny – mówi Marta. Płaskorzeźba została przez specjalistów z Małopolskiego Instytutu Kultury, którzy mają duże doświadczenie w digitalizacji, zeskanowana z dokładnością 0,02 mm. Potem zaś sfotografowana w każdej możliwej płaszczyźnie.

– Ze skanera otrzymaliśmy chmurę przestrzennych punktów, na którą nałożyliśmy w komputerze obraz ze zdjęć, których było około 600. Opracowanie modelu trwało dwa tygodnie – wspomina Pawłowska. Później podzielono model na kilkadziesiąt elementów, które wydrukowano warstwa po warstwie. Druk odbył się w materiale przypominającym drewno, masie plastycznej z 30-procentową domieszką pyłu drzewnego. Potem specjaliści wszystko ze sobą złożyli.

– Po złożeniu modelu odbyła się obróbka snycerska. I tyle – tłumaczy Pawłowska. Muzeum Okręgowe zaprezentowało oryginał i kopię. – Kopia jest trochę lżejsza od oryginału. Także nieco jaśniejsza, co wynika z tego, że nie ma jeszcze na sobie patyny, ale trudno to zauważyć – pokazuje Marta Pawłowska.

Po co komu kopia? – Wstawimy ją niebawem w pierwotne miejsce. Do ogrójca zabytkowej świątyni – mówi ks. Kmak. – Rzeźba nie była nigdy przedmiotem kultu, ale jest elementem dziedzictwa, na którym wyrośliśmy my i całe pokolenia przed nami. Szanujemy nasze korzenie i chcemy w starym miejscu mieć tę kopię, która będzie także podkreślać wartość, jaką ma dla nas wszystkich zabytkowa świątynia – mówi ptaszkowianin Andrzej Poręba, wicewójt gminy Grybów. Zaletą kopii jest fakt, że jest cały czas dostępna dla wszystkich.

Jutro
W 2016 roku ptaszkowanie planują konsekrację nowej świątyni. – Urządzamy tam znakomicie zabezpieczone i klimatyzowane pomieszczenia muzealne, w których będziemy mogli eksponować oryginał „Modlitwy w Ogrójcu”, bo on do nas wróci. Tam też będziemy pokazywać oryginał Madonny ze Słonecznikiem, rzeźbę z 1420 roku, której kopia znajduje się w starym kościele – opowiada ks. Józef. Jest szereg innych, cennych przedmiotów, które będzie można tam bezpiecznie pokazywać.

– Mamy wiele pięknych rzeczy, które pochodzą z Ptaszkowej, a które są rozsiane gdzieś po świecie. Gdyby wszystko to z Grybowa i Tarnowa miało do nas wrócić, to nie wiem, czy nie mielibyśmy tutaj małego ptaszkowskiego Luwru – śmieje się sołtys Marian Kruczek, ale najlepsze jest to, że mówi poważnie.

Unikatowa promocja
Mówi Andrzej Poręba, zastępca wójta gminy Grybów: – Płaskorzeźba jest lokalnym dziedzictwem, z którym identyfikują się nie tylko mieszkańcy Ptaszkowej, ale całej gminy Grybów i Sądecczyzny. Dzieło to jest elementem tożsamości mieszkańców. Jest też znakomitym „produktem” promującym Sądecczyznę w całej Europie. Cieszymy się, że mamy coś bardzo unikatowego, że na mapie gotyckiej rzeźby Ptaszkowa może funkcjonować obok Krakowa i Norymbergi.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości