- Na św. Wojciecha, czyli 23 kwietnia owce wychodzą na hale, a na św. Michała - 29 września schodzą z hal. Czasem pogoda krzyżuje ten plan, ale my pilnujemy tego czasu - mówi baca Robert Jaguś Jagiełka.
W tym roku susza dała się we znaki bacom - owce nie dały tyle mleka, ile dają w normalnych warunkach. Jak mówią bacowie - tym bardziej jest za co Panu Bogu dziękować i prosić.
Łossod - czyli powrót owiec z hal - świętowali po raz drugi mieszkańcy Szczyrku i turyści razem z bacą Robertem Jagusiem Jagiełką z Biłej, jego narzeczoną Kingą Klaczek, bratem Piotrem i jego narzeczoną - Kamilą Dobija. Dzięki tej czwórce młodych ludzi, na hale w Szczyrku wróciły owce.
- Taka tradycja - na św. Wojciecha, czyli 23 kwietnia owce wychodzą na hale, a na św. Michała - 29 września schodzą z hal. Czasem pogoda krzyżuje ten plan, ale my pilnujemy tego czasu - mówi baca. - I na koniec sezonu trzeba Bogu podziękować za szczęśliwe bacowanie!
Urszula Rogólska /Foto Gość
Baca Robert Jaguś Jagiełka (z prawej) i Jakub Gołdyn - prezez Zwiazku Podhalan w Szczyrku
Nie inaczej było więc w tym roku. - Baca skontaktował się z nami i sam poprosił o Mszę w takiej intencji - mówi ks. Łukasz Koba, wikary w szczyrkowskiej parafii św. Jakuba. - A że i my staramy się zachęcać wszystkich parafian - zwłaszcza najmłodszych - żeby szanowali swoje tradycje, dbali o swoją kulturę regionalną, kochali małą ojczyznę - zaprosiliśmy wszystkich na Mszę św. dziękczynną do kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła.
W oprawę tej liturgii szczególnie angażują się dzieci. Wiele z nich przychodzi w strojach regionalnych, słuchają specjalnych kazań dla nich w gwarze. Tym razem Mszy św. przewodniczył ks. Wojciech Pal - góral z Sopotni Małej, oczywiście mówiący gwarą. Jak sam zażartował, przez swoje imiona - Wojciech Michał - jest mocno związany z pasterstwem.
W styczniu oscypka nie kupisz
O zwyczajach związanych z łossodem mówił uczestnikom liturgii Jakub Gołdyn, prezes szczyrkowskiego oddziału Związku Podhalan. Kiedy stada wracają z hal, bacowie rozliczają się z gospodarzami, którzy powierzyli im swoje owce. To także ostatnie dni, kiedy owce można wydoić, a z otrzymanego mleka przygotować sery.
- Nie dajcie sobie wmówić, że kupowany w styczniu ser to ser owczy. Krowi owszem. Owczy na pewno nie - mówił turystom prezes.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Dzieci ze Szczyrku razem z pasterzami dziękowały za kolejny sezon bacowania
Trudno było spędzić do centrum Szczyrku na Msze św. liczące sto owiec szczyrkowskie stado, ale baca Robert zabrał ze sobą do kościoła reprezentantkę - owieczkę Baśkę. Przez całą liturgię posłusznie siedziała w koszu z sianem, choć wszyscy mieli nadzieję, że się odezwie. Ks. Wojciech próbował z Baśką porozmawiać, ale bezskutecznie.
- Myśleliśmy, że jak weźmiemy największego łobuza w stadzie, to tu będzie beczeć i głośno dziękować z nami Panu Bogu, a tu nic! Baśka siedziała cicho! - śmieje się Robert Jaguś Jagiełka.
Bardzo chętnie za to do rozmowy z ks. Wojciechem podczas kazania o psach pasterskich, które potrafią bronić stada i wspomagają swojego bacę, przyłączyły się dzieci. Także najmłodsi przez całą Eucharystię towarzyszyli Baśce. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie była tak wygłaskana jak tego dnia.
Wróciliśmy
Jak opowiada opowiada Robert Jaguś Jagiełka: - Nasze stado, to powrót do tradycji, która w Szczyrku była przez długie lata kultywowana. Pasterstwem zajmowali się moi pradziadkowie, dziadkowie i wujkowie. Potem tradycja zanikła, jak w wielu miejscowościach. Gospodarze mieli swoje stadka, ale na szerszą skalę owiec w Szczyrku się nie wypasało. Hale zarastały, co nie służyło samej przyrodzie.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Łobuz ze stada siedząc w koszu na Mszy św. nie odezwał się ani jednym "beee"
Szczyrkowski młody baca przez jakiś czas mieszkał z rodzicami w Katowicach, ale postanowił wrócić do gazdowania.
- Mamy około setki owiec - część jest naszych, część od gospodarza z Łodygowic, ale większość udało się nam kupić dzięki internetowej akcji: „Kup bacy owce, dostaniesz sery”. Udała się znakomicie. Gdybyśmy podpisali umowy ze wszystkim, którzy byli chętni, już by się pasło u nas 300 owiec. Do tego zmierzamy, ale najpierw musimy wybudować budynki inwentarskie.
Po Mszy św. każdy mógł świętować razem z bacą w Szczyrku Biłej - przyjrzeć się rozliczeniu bacy, tradycyjnemu wyrobowi serów, a także posłuchać góralskiej muzyki.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Dzieci nie opuszczały owieczki Baśki, wniesionej do kościoła w koszu
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.