To był film wielkich nadziei. Niestety, niespełnionych. Chociaż dzieło Andrzeja Wajdy ogląda się dobrze, jest ono nijakie.
Film „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, zamykający Wajdowski tryptyk poświęcony walce jednostki z systemem komunistycznej opresji, nie ma siły ani dynamiki jego wcześniejszych części, szczególnie „Człowieka z marmuru”. Trudniej zresztą kręcić film o bohaterze żyjącym, odsądzanym przez jednych od czci i wiary, a przez innych stawianym na piedestał, wzbudzającym od lat skrajne emocje.
Właściwie żaden z biograficznych filmów zagranicznych, poświęconych współczesnym postaciom życia politycznego, nie był filmem w pełni udanym. Podobnie jak film Wajdy. Scenarzysta „Wałęsy”, Janusz Głowacki, osią opowieści, wokół której buduje wydarzenia, uczynił wywiad, jaki z Lechem Wałęsą przeprowadziła w 1981 roku włoska dziennikarka Oriana Fallaci. Ten zabieg narzuca i jednocześnie zawęża perspektywę, w jakiej funkcjonuje postać szefa „Solidarności”.
To, co wydarzyło się w latach 70. ub. wieku – bo akcja filmu rozpoczyna się w grudniu 1970 r., a kończy przemówieniem Lecha Wałęsy w amerykańskim Kongresie w listopadzie 1989 r. – oglądamy z punktu widzenia bohatera filmu. Wajda, zgodnie z tytułem, koncentruje się przede wszystkim na postaci Wałęsy, który króluje na ekranie wyizolowany z otoczenia. Wałęsa, zawsze na pierwszym planie, dominuje nad swymi bezimiennymi towarzyszami walki z komuną, nie wiemy właściwie, jakie wiążą go z nimi relacje. Najczęściej udziela im mentorskich wskazówek
Pozostali uczestnicy wydarzeń, z wyjątkiem Henryki Krzywonos, w karykaturalnej kreacji Doroty Wellman, nie zaistnieli na ekranie. Pojawia się również Anna Walentynowicz, ale tylko na chwilę, w roli mało znaczącej pomagierki Wałęsy. Inne ważne postaci robotniczej opozycji można zidentyfikować dopiero we wplecionych w narrację dokumentalnych materiałach archiwalnych. Film nabiera życia i dramatyzmu w scenach przedstawiających życie rodzinne bohatera, w znacznej mierze dzięki znakomitej kreacji Agnieszki Grochowskiej w roli Danuty Wałęsowej.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...