Pokazać na ekranie tak wielką (największą w dziejach ludzkości?) przemianę, nie jest rzeczą łatwą.
Film biblijny w kanadyjsko-maltańskiej koprodukcji. Nie brzmi zbyt zachęcająco, prawda? Tymczasem ta telewizyjna produkcja, wyreżyserowana przez Mario Azzopardiego, okazuje się być bardzo dobrze zrealizowanym obrazem, zachowującym wierność Ewangelii.
Rzecz jasna w filmie zobaczymy sceny, o których w Piśmie Świętym nie ma nawet wzmianki (koń, z którego Szaweł spada pod Damaszkiem tratuje pannę młodą), ale scenarzyści bardzo umiejętnie wplatają je w biblijne wydarzenia, tworząc zaskakująco zgrabną całość.
Tytuł tej produkcji mówi w zasadzie wszystko. Głównym bohaterem jest tu Szaweł, zajadły prześladowca pierwszych chrześcijan, który nagle doznaje olśnienia, nawrócenia, stając się świętym Pawłem, Apostołem Narodów.
Pokazać na ekranie tak wielką (największą w dziejach ludzkości?) przemianę, nie jest rzeczą łatwą. A jednak wcielający się w Szawła kanadyjski aktor Kyle Schmid (wyglądem przypominający nieco młodego Ray’a Liottę) świetnie poradził sobie z tym zadaniem. Zagrać najpierw fanatycznego mordercę, a chwilę później człowieka wielkiej wiary? Schmid daje tu prawdziwy popis gry aktorskiej, zresztą nie on jeden.
Najsłynniejszą twarzą w obsadzie jest bez wątpienia John Rhys-Davies w roli Kajfasza, ale co zaskakujące, to młodsi wykonawcy „kradną mu show”. Callum Blue (Tadeusz z Edessy), Kris Holden-Ried (złowieszczy Jordan) i przede wszystkim piękna Emmanuelle Vaugier jako Maria Magdalena to castingowe strzały w dziesiątkę. Dawno film biblijny nie miał tak wyrazistych twarzy w obsadzie. Na takich wykonawców patrzy się prawdziwą przyjemnością.
W kostiumowych produkcjach biblijnych niebywale ważna jest, rzecz jasna, także sceneria, w której toczy się ich akcja. Twórcy filmów o skromniejszych budżetach niestety bardzo często mają zbyt wygórowane „ambicje wizualne”, więc próbują rywalizować z reżyserami dawnych, wielkich obrazów biblijnych, takich jak „Dziesięcioro przykazań”, „Ben Hur”, czy „Barabasz”. Na szczęcie autorzy „Szawła – drogi do Damaszku” zachowali w tej kwestii zdrowy rozsądek. Miast porywać się na wielkie sceny batalistyczne, czy komputerowe tworzone widoki twierdz i metropolii antycznego świata, zdecydowali się na stosunkowo skromny film, w którym ważniejsze jest Słowo oraz próba zrozumienia fenomenu Chrystusa.
Także ekranowy święty Paweł próbuje Go pojąć. Następnie zaś wytłumaczyć Jego nauki i przekazać je dalej.
Czyż nie jest to odwieczne zadanie Kościoła i wszystkich tych, którzy nazywają się uczniami Jezusa? Film Azzopardiego w piękny i mądry sposób nam o tym przypomina.
*
Tekst z cyklu ABC filmu biblijnego
Mario Azzopardi
Saul: The Journey To Damascus Trailer
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…