Śledzenie światowych aukcji, kryminalistyczne badania, długotrwałe negocjacje – wszystko to składa się na proces odzyskiwania utraconych dzieł sztuki.
Dyplomatyka i kasa
Odzyskiwanie zaginionych dzieł bywa procesem żmudnym. Pokazuje to chociażby historia obrazu Aleksandra Gierymskiego „Pomarańczarka”, stanowiącego stratę wojenną Muzeum Narodowego w Warszawie. W listopadzie 2010 r. do departamentu dziedzictwa kulturowego MKiDN wpłynęła informacja, że obraz został wystawiony na sprzedaż w domu aukcyjnym w Buxtehude w Niemczech. Dzięki interwencji ministerstwa wycofano go z aukcji. Eksperci z Muzeum Narodowego potwierdzili autentyczność dzieła. Początkowo rozważano możliwość odzyskania go na drodze sądowej, ostatecznie jednak rozpoczęto rozmowy z ówczesnymi posiadaczami na temat zwrotu dzieła. Niemiecki adwokat reprezentujący stronę polską uzyskał zapewnienie strony przeciwnej o gotowości do polubownego rozstrzygnięcia sporu. Do czasu zakończenia rozmów obraz pozostawał w skrytce bankowej. Momentem przełomowym w negocjacjach była decyzja strony przeciwnej o znacznych ustępstwach finansowych. W tym wypadku wystarczyły negocjacje z kolekcjonerami, jednak odzyskiwanie dzieł wiąże się nierzadko z zabiegami dyplomatycznymi, nie zawsze przynoszącymi rezultaty. Na przykład od 2004 r. Polska stara się o zwrot 10 obrazów, które po wojnie trafiły do magazynów Muzeum Puszkina w Moskwie. Są wśród nich „Madonna Głogowska” Lucasa Cranacha Starszego, dyptyk Winterfieldów z 1490 r. oraz „Pejzaż leśny” Breugela Starszego i „Ucieczka do Egiptu” Cornelisa van Poelenburga. Wymiany not dyplomatycznych nie przynoszą skutku, bo strona rosyjska ciągle znajduje nowe powody, by nie wydać dzieł. Urzędnicy mówią więc, że czekają na „odpowiedni klimat” polityczny. A że klimat na razie jest, jaki jest, na odzyskanie obrazów przyjdzie nam jeszcze zapewne długo poczekać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.