O wierze, muzyce i miłosierdziu mówi Andrea Bocelli, najpopularniejszy tenor świata.
Joanna Bątkiewicz-Brożek: „Jestem żywym dowodem na istnienie przeznaczenia” – powiedział Pan w jednym z wywiadów.
Andrea Bocelli: Tak powiedziałem?
To był jeden z Pana wczesnych wywiadów.
Nie o przeznaczenie, ale o Boga chodzi. Wszyscy jesteśmy dowodem na to, że istnieje Bóg. Oczywiście można wyszukiwać argumenty przeciw tej prawdzie. Ale czy można znaleźć argumenty przeciw istnieniu życia? A to życie właśnie jest najwyższą wartością przemawiającą za istnieniem Kogoś ponad nami, dowodem na istnienie Boga.
Bóg jest ważny w Pana życiu?
To jest mój fundament. Bez Boga życie byłoby niczym zapowiedziana tragedia dla nas wszystkich.
W jakim sensie?
Każde, nawet najszczęśliwsze życie kończy się śmiercią. Koniec większości z nas jest podobny – to sekwencja wydarzeń: starość, choroba i odejście. Jak to wszystko zrozumieć bez Boga? Jak dotrwać bez świadomości, że na końcu jest i czeka On, życie z Nim?
Od razu weszliśmy na wysokie tony. Mówi Pan śmiało o wierze. „Dla mnie wiara nie jest tajemnicą, to raczej rzeczywistość dotykalna i widoczna”. Proszę to wyjaśnić.
Są rzeczy, których nie da się ująć w słowa. Bo słowa nie są w stanie wyjaśnić, czym jest Miłość. Sądzę jednak, że każdy z nas ma wielki przywilej, ale i konkretny obowiązek bycia żywym, pulsującym i pełnym radości świadkiem wiary chrześcijańskiej. Mało tego, mamy ją nieść, gdzie tylko możemy, poprzez przykład życia i propozycję dzielenia się z innymi, dawania siebie. To jest ta rzeczywistość dotykalna i widoczna.
Pan daje siebie przez swój talent. Pasję do muzyki wyniósł Pan z domu?
Ja się z tym urodziłem. Mama opowiadała mi, że kiedy po raz pierwszy usłyszałem muzykę, zastygłem, jakby mnie ktoś zahipnotyzował. Kiedy byłem mały, przestawałem płakać, gdy usłyszałem jakiś utwór, arię. To był jedyny sposób na mnie.
Mój dwuipółletni syn przestał płakać, kiedy w samochodzie włączyłam płytę z Pana utworem „Canto della terra”. Znieruchomiał. Musieliśmy słuchać przez całą podróż. Co kryje się w muzyce, w śpiewie, że wywołuje nawet w dziecku takie reakcje?
Muzyka jest jak balsam, rodzaj pokarmu dla duszy. Dla mnie muzyka jest od zawsze najgłębszą potrzebą w życiu. To też dar, jaki otrzymałem, i nie potrafiłbym zrezygnować z niego zbyt łatwo. Myślę, że muzyka jest wyjątkowym narzędziem przekazywania wiary. Zresztą każdy inny talent, jaki posiada człowiek, może stać się takim narzędziem. Głos ducha porusza się po ścieżkach i takich obszarach, które docierają do najbardziej intymnych sfer naszej psychiki. Nie tworzy barier. Podoba mi się to, jak muzykę opisywał Leibniz, jako „duchowe ćwiczenie arytmetyczne duszy, której nie sposób policzyć i sprowadzić do liczb”. Na długo przed tym niemieckim filozofem Arystoteles twierdził, że muzyka jest w stanie „zmienić charakter duszy”. Myślę, że dobra muzyka niesie ze sobą silne przesłanie pokoju i braterstwa. Tym samym uczy nas piękna, wychowuje nas do niego, otwiera ludzkie serca i umysły.
Jeśli się Pan z tym urodził, czemu został Pan adwokatem?
Istotnie, skończyłem studia prawnicze na Uniwersytecie w Pizie. Wydawało mi się, że to będzie mój zawód. Miałem nawet dobre wyniki, ale to nie dawało mi szczęścia. Bo moim prawdziwym powołaniem była muzyka.
W Polsce po raz pierwszy śpiewa Pan w sanktuarium św. Jana Pawła II. Ma to dla Pana głębsze znaczenie?
Fakt, że jestem w domu Jana Pawła II, jest dla mnie emocjonujący. Spotkaliśmy się kilka razy i nawiązała się między nami, przynajmniej z mojej strony, nić porozumienia dusz. Spotkanie z tym świętym Polakiem uważam za przywilej, a to, że mogę zaśpiewać w jednym z poświęconych mu kościołów, na jego ziemi ojczystej, jest łaską. To mnie mobilizuje, by zaśpiewać jak najlepiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...