Historie biblijne, po zmianie scenografii na dzisiejszą, okazują się ciągle aktualne.
Gdyby trzeba było wskazać w polskiej poezji kogoś, kto najwięcej nauczył się od Thomasa Stearnsa Eliota, postawiłbym na Krzysztofa Koehlera.
Nie tylko ze względu na poszarpaną, ale tętniącą podskórnym rytmem, pełną wewnętrznych rymów formę wierszy i poematów. Koehler to także ktoś, kto jak nikt potrafi opisać współczesną „ziemię jałową”, przemawiając głosami jej mieszkańców.
I nieważne, czy będzie to relacja z wędrówki do ziemi obiecanej, spisywana przez ludzkość tęskniącą za domem niewoli, czy też obrazki z tytułowego „Kraju Gerazeńczyków”, gdzie uzdrowienie z opętania bynajmniej nie jest wyczekiwane.
Historie biblijne, po zmianie scenografii na dzisiejszą, okazują się ciągle aktualne. Na szczęście i tu, w jałowej codzienności początków XXI w., jest miejsce na dobrą nowinę:
Wstanę, pójdę i powiem co się potem stało:
Na brzegu, w starej wierzbie rozpaliłem ogień
Coś jadłem na kolację, drżałem z przerażenia:
Jakaś postać w tym blasku szła ku mnie po
wodzie...
Kto to? Niech czytelnik sam odpowie.
*
Krzysztof Koehler "Kraj Gerazeńczyków". Wyd. Arcana, Kraków, 2017 r.
AI dostarcza płytszej wiedzy niż samodzielne szukanie informacji w internecie.
Innym z zagrożeń jest zagospodarowanie emocji dla zysku z wykorzystaniem AI.
Film „mocno kultowy”. Co, ze względu na tematykę, sprawia, że także niepokojący.
W operze przede wszystkim chodzi o emocje, a właściwie o wyzwolenie tych emocji.