To jest jedna z zagadek związanych z kanonizacją św. Jadwigi, a raczej z inicjacją jej kultu podczas trzebnickich uroczystości postkanonizacyjnych w sierpniu 1267 r. Wiąże się to z pewnym dokumentem, który został wydany 1 lipca 1267 r., czyli dokładnie 750 lat temu.
1 lipca 1267 roku w Krakowie został wydany przechowywany obecnie w Archiwum Państwowym we Wrocławiu dokument nadający 60 dni odpustu dla każdego, kto w 4 święta maryjne, w uroczystość Translacji św. Jadwigi, w dzień św. Bartłomieja oraz w święto poświęcenia kościoła klasztornego w Trzebnicy przystąpi do spowiedzi i nawiedzi świątynię cysterek. Akt ten stał się kolejnym krokiem podnoszącym rangę świętowania kościelnych uroczystości związanych z inicjacją kultu Księżnej Śląskiej Jadwigi jako własnej obrzędowości i duchowości diecezji wrocławskiej. Kto był szafarzem łask odpustowych i co z tym wszystkim ma wspólnego oddalony od Śląska Kraków?
Odpowiedzi na rodzące się pytania udziela analiza wewnętrzna źródła. W części pierwszej dokumentu zwanej Intitulatio i połączonej z tzw. formułą dewocyjną wystawca sam się przedstawia. Akt odpustowy wydał zatem: "Brat Gwidon z Miłosierdzia Bożego Kardynał - prezbiter tytułu św. Wawrzyńca in Lucina, Legat Stolicy Apostolskiej".
Malowane poszlaki
Jakie jednak więzy łączyły legata Gwidona ze śląską ziemią i św. Jadwigą? W tym przypadku sprawa jest bardziej skomplikowana niż się wydaje. Po pierwsze w "Żywocie św. Jadwigi" nie odnajdziemy najmniejszej wzmianki o tej osobie. Po drugie, iluminatorzy średniowiecznych kodeksów zawierających jej Legendę Obrazową, tzw. Kodeks lubiński z 1355 roku i tzw. Kodeks hornigowski z 1451 roku, przedstawiają kardynała obecnego na ceremonii elewacji i translacji relikwii nowej świętej w Trzebnicy. Przy czym, dla odróżnienia naszego bohatera od innych zebranych, ubrano go w szaty zakonne cystersów z kapeluszem kardynalskim na głowie.
Zapewne z tego motywu korzystał XIX-wieczny śląski malarz, pochodzący z Dusznik-Zdroju Grund, wykonując w 1800 r. polichromię kaplicy św. Jana Chrzciciela w Trzebnicy, który jednak dla kontrastu na obrazie ukazującym elewację, czyli podniesienie z dotychczasowego grobu relikwii św. Jadwigi, przyodział Gwidona we współczesne purpurowe szaty kardynalskie.
Kolejny wniosek pomocny w identyfikacji legata Gwidona, jaki można wywieść ze średniowiecznej tradycji ikonograficznej, pozwala określić tego prałata jako zakonnika cysterskiego.
Kariera brata Gwidona
Nie jest znana data urodzenia przyszłego dyplomaty kościelnego. Wiadomo jednak, że był Francuzem pochodzącym z Burgundii. Pierwsza konkretna wzmianka o Gwidonie pochodzi z 1255 r., gdy został wybrany opatem w Citeaux i przełożonym generalnym Zakonu Cystersów. Nie są znane ośrodki, gdzie mnich zdobywał swoją wiedzę, ale z późniejszych opinii papieży wynika, że był osobą wykształconą, o głębokiej duchowości, znaną z praktykowania wielu cnót i sił duchowych, co zostało wyrażone przez papieża Urbana IV, gdy w grudniu 1262 roku kreował Gwidona na kardynała: "(...) Mąż anielski, ozdobiony blaskiem męstwa i wiedzy".
Musiał zaimponować pracownikom kurii papieskiej, gdyż pojawił się tam w 1261 r., a zatem rok przed swoją kreacją. Nie była to jednak żadna nowość, gdyż wielu cystersów piastowało godność kardynalską, stąd - ze względu na biały habit zakonny - nazwano ich "białymi kardynałami". Jako przełożony zakonny zasłynął energią i zdecydowaniem wobec działań zmierzających do przywróceniu cystersom zakonnego ideału pozostawionego przez założycieli. Znana jest historia usunięcia ze stanowiska opata Stefana w Clairvaux, a więc jednego z najważniejszych ośrodków cysterskich w średniowieczu, za nieposłuszeństwo przepisom zakonnym. I choć apelację na dworze papieskim przegrał, to jednak decyzji Gwidon nie zmienił.
Równie ważne było, także w kontekście wyniesienia na ołtarze św. Jadwigi, że Gwidon przeprowadził uchwałę na kapitule generalnej, zakazującą cystersom starania się o kanonizacje przedstawicieli swojego zakonu. Argumentował to tym, że tego typu akty sprzeciwiają się duchowi zakonnemu, oraz że... obniża to wartość samej kanonizacji poprzez zbyt dużą liczbę świętych czczonych w Kościele.
Rekonstrukcja: ks. Stanisław Wróblewski Legat papieski Gwidon podczas uroczystości pokanonizacyjnych w Trzebnicy. Źródło - Kodeks lubiński z 1355 roku (zdjęcie 2) Służba w papieskiej dyplomacji
Wierność prawu kościelnemu, zasadnicza postawa, a także wola walki w obronie interesów Kościoła były cechami pożądanymi w pełnieniu służby na rzecz Stolicy Apostolskiej w roli legata. Tym bardziej że, jak pokazuje to historia, tego typu funkcja nie zawsze była realizowana zgodnie z mandatem udzielonym przez papieża, a często wiązała się z własną karierą, grami politycznymi i intrygami prowadzonymi przez hierarchów. Przy czym, jak wynika z zachowanych źródeł, choć Urban IV potrafił sobie z tym radzić, to jego następca Klemens IV miał z tym problem i często nie był w stanie ukrócić samowoli swoich przedstawicieli.
To właśnie ten papież wyznaczył 8 czerwca 1265 r. w Perugii kardynała Gwidona jako swojego przedstawiciela w obszarze legackim obejmującym Danię, Szwecję oraz prowincje kościelne: Bremę, Magdeburg, Salzburg oraz Gniezno. Z zachowanej korespondencji wynika jednak, że Gwidon otrzymał na swoją prośbę mandat do reprezentowania papieża także w Pradze, choć teren należał do innego legata. Listy wskazują także na niezadowolenie papieża, że Gwidon miesza się w sprawy kościelne Francji oraz że chciał rozszerzyć swoją misję na Niemcy i Anglię, na co Klemens IV nie wyraził absolutnie zgody. Tego typu zachowanie Gwidona wskazuje na wielkie mniemanie o sobie i próbę poszerzenia swoich wpływów i rozdzielania dyplomatycznych kart na wielu dworach Europy.
Synod we Wrocławiu
W lutym 1267 roku Gwidon przybył do Wrocławia, gdzie został zwołany przez niego prowincjonalny synod legacki. Pod względem tego typu działalności dyplomatycznej Gwidon przewyższał innych legatów. Zwołał wielkie zjazdy duchownych w Bremie, Wiedniu i Magdeburgu. Na synodach tych, tak jak we Wrocławiu, wprowadzał obowiązujące normy prawa kościelnego, utwierdzał władzę Kościoła i posiadane przywileje zarówno duchowe, jak i świeckie, szczególnie dotyczące majątków doczesnych. Wraz z tym nie zapominał jednak również o obowiązkach duchownych, o dyscyplinie i moralności.
Synod ten odbył się w okolicy uroczystości Oczyszczenia NMP (obecnie święto Ofiarowania Pańskiego). Występuje w historiografii dzień 9 lutego, jednak nie wiadomo, czy jest to data rozpoczęcia czy zakończenia synodu. Przyjmuje się, zgodnie z zasadą Gwidona, że trwał 3 dni, więc w grę wchodzi 7, 8 i 9 lutego, bądź 9, 10 i 11 tego miesiąca. Z zachowanych źródeł wynika, że uczestniczyli w nim nie tylko Episkopat Polski, ale także przełożeni opactw i klasztorów, przedstawiciele kapituł katedralnych i kolegiackich, a także, jako członkowie legackiej świty, infułaci i prałaci korporacji kościelnych z Francji, Włoch oraz Danii, skąd przybył Gwidon.
Statuty wypracowane na tym synodzie wiązały się, ogólnie rzecz ujmując, z zakazem konkubinatu duchownych, wprowadzeniu przy kuriach biskupich urzędów oficjała sądowego, co było potwierdzeniem i przypomnieniem synodu wrocławskiego z 1248 roku legata Jakuba Pantaleona - późniejszego papieża Urbana IV, oraz penitencjarza. Ważnym zagadnieniem było także wprowadzenie nakazu wizytacji parafii i instytucji kościelnych z możliwością delegowania przez biskupa wizytatorów.
W zakresie prawa małżeńskiego Gwidon wprowadził w Kościele polskim normy Soboru Laterańskiego IV, dotyczące zawierania małżeństw mimo przeszkody pokrewieństwa i powinowactwa. Legat wprowadził także sankcje karne dla duchownych asystujących przy tych aktach i stron. Ze względu na nadużycia i brak kontroli Gwidon na synodzie we Wrocławiu nadmienił o zakazie stwierdzania nieważności małżeństwa ze względu nie na słuszną przyczynę, a jedynie dla zysku.
Gwidon zaangażował się także w organizację wyprawy krzyżowej i zbiórki kolekty na ten cel. Miał także swój udział w nieudanej wyprawie przeciw poganom do Prus króla czeskiego Przemysława Ottokara II na przełomie 1267 i 1268 roku. Wkrótce otrzymał odwołanie z kurii papieskiej swojego mandatu legackiego i nakaz powrotu do Włoch, co też się stało, choć w Polsce bawił jeszcze kilka miesięcy, do momentu, gdy otrzymał papieskie ponaglenie do powrotu.
Tradycja trzebnicka
Obecność kardynała Gwidona we Wrocławiu w okresie kanonizacji św. Jadwigi posłużyła zapewne jako podstawa do wysunięcia tezy o jego obecności na uroczystościach pokanonizacyjnych w Trzebnicy. Z drugiej strony Gwidon, jako prałat o cysterskim pochodzeniu, znany był z tego, że podczas swojej misji dyplomatycznej z wielką ochotą i radością spędzał czas w klasztorach cysterskich, stąd jak najbardziej możliwe jest to, że legat zawitał do sławnego już w tym czasie kościoła klasztornego i modlił się przy grobie Jadwigi, zdając sobie sprawę, jako urzędnik kurii, z rychłej kanonizacji księżnej Śląska.
Byłoby to bardzo prawdopodobne, szczególnie jeśli o to prosiliby przedstawiciele dworu książęcego, z którym kontakty i współpracę próbował Gwidon poprawić oraz uzyskać życzliwość dla relacji państwo-Kościół. Stąd mogła w późniejszym czasie powstać tradycja o przewodniczeniu przez legata ceremoniom inicjacyjnym kultu nowej świętej. Gwoli ścisłości należy jednak wspomnieć zapis w tzw. kontynuacji kroniki franciszkanów z Erfurtu, gdzie mowa jest o obecności legata Gwidona na uroczystej Translacji relikwii św. Jadwigi. Tyle że to narracyjne źródło nie wytrzymuje krytyki. Uroczystości w Trzebnicy kończyły się bowiem przeniesieniem relikwii 25 sierpnia, a zachował się jednocześnie regest dokumentu potwierdzający obecność Gwidona w Lubece 22 sierpnia. Nawet gdyby regest został błędnie przepisany i dotyczył daty 31 sierpnia, to i tak nie jest możliwy do pokonania w tak krótkim czasie dystans z Trzebnicy do Lubeki.
Inna ewentualność potwierdzająca obecność Gwidona w Trzebnicy wskazywałaby, że nie tylko wspomniany dokument jest falsyfikatem, ale także że legat mógłby jedynie uwierzytelnić autorytetem Stolicy Apostolskiej relikwie św. Jadwigi i opuścić wcześniej opisywane uroczystości, co z pewnością byłoby odczytane jako afront i obrazę majestatu nie tylko wobec czynnika duchownego, ale też książęcego, na co - jako dyplomata papieski, regulujący i tak nadszarpnięte relacje między władzą duchowną a świecką - nie mógłby sobie pozwolić. Stąd należy przyjąć, że obecność Gwidona na uroczystościach pokanonizacyjnych w Trzebnicy jest praktycznie niemożliwa, a przesłanki, by uznać to za fakt są niewystarczające.
Gwidon nie zapomniał o św. Jadwidze i wszystkich pielgrzymujących do jej grobu, ofiarowując dla kościoła w Trzebnicy dar odpustu od białego kardynała - papieskiego przedstawiciela na Śląsku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.