Niełatwo jest dziś wystawić sztukę obrośniętą legendą. Taką właśnie jest „Mefisto”.
Szukając rodowodu tej sztuki, należy sięgnąć do powieści Klausa Manna i filmu Istvána Szabó. Ale przede wszystkim sztuka ta odwołuje się do wielu drobnych i znaczących utworów – choćby do twórczości Ernesta Brylla – których tematem jest służalczość artystów wobec władzy. Skąd się bierze taka postawa twórców? Z nadziei na profity? Na wpływy, na pozycję?
Symbolem takiej służalczej postawy – a nade wszystko zaś symbolem hipokryzji –stał się Hendrik Hofgen, bohater powieści Klausa Manna. Bo nie kto inny, tylko on deklarował publicznie, że jest tylko aktorem i bycie aktorem – nikim więcej – zapewnia mu całkowitą wolność.
Na jak długo? Dopóki nie pojawiły się nęcące pokusy, a specjalistą od takich pokus był twórca nazizmu, sam Hitler. I jak tu się oprzeć?
Bohater powieści Manna nigdy nie przestanie intrygować. Zmieniają się czasy, systemy, a zawsze znajdzie się ktoś, kto pójdzie na lep kolejnej władzy. Na jakimkolwiek zakręcie historii by się znajdował – podczas okupacji, stanu wojennego, a nawet szarej codzienności. Będziemy wytykać go palcami, póki nam się nie znudzi. Potem spuścimy na niego zasłonę milczenia. Czy byliśmy poddani takiej próbie jak Hofgen? I czy wyszliśmy z tej próby zwycięsko? A może codziennie jesteśmy poddawani próbom? Ile razy podczas tych prób zdradziliśmy kolegę, przyjaciela, zaparliśmy się sojusznika?
Nie musi chodzić o wielkie rzeczy. Musimy tylko wiedzieć, gdzie kończy się kompromis, a gdzie zaczyna oportunizm. A co się zmieniło za zachodnią granicą?
Akceptujemy fakt, że pewnych rzeczy nie podaje się do publicznej wiadomości. Ilu Hofgenów ukrywa się w imię poprawności politycznej?
Skuszony frapującymi propozycjami „następca” Hofgena, Gustaf Gründgens, otrzymał za lojalność teatr od Göringa i liczne tytuły od Hitlera. By go chronić, zakazano wydania powieści Manna, która stanowiłaby aż nadto wyraźną aluzję do hitlerowskiego pupila. Uległy każdej władzy artysta nie doświadcza zapewne nadmiernych wyrzutów sumienia, a publiczność duma nad hipokryzją i oportunizmem artysty podczas przedstawienia, ale po wyjściu z teatru szybko o nim zapomni.
Spektakl w Powszechnym odchodzi – i słusznie – od dosłowności, w czym duża zasługa reżyserki, Agnieszki Błońskiej. Niezależnie od powodzenia książki Manna budzicielem naszych sumień stał się nakręcony na jej podstawie film Istvána Szabó, nagrodzony – jakże słusznie – Oscarem. To on pozwala nam zadać sobie fundamentalne pytanie: czy wśród nęcących pokus udało nam się zachować tyle przyzwoitości, która potwierdziłaby nasze człowieczeństwo?
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...