Co zostanie po Roku Zbigniewa Herberta? Tylko - i aż - książki.
Nieznane dramaty
W posłowiu do „Mistrza z Delft” wydawcy przedstawiają Zbigniewa Herberta przede wszystkim jako autora cyklów. Zwracają uwagę na to, że poeta pomijał w książkach utwory ogłaszane wcześniej w prasie, jeśli nie pasowały do wizji całości. W tym sensie nową publikację „Zeszytów Literackich” trudno traktować jako autorską książkę Herberta. Jedynym wspólnym mianownikiem zawartych tu tekstów wydaje się bowiem fakt, że są to utwory odnalezione. Ale na tym właśnie polega wartość tej książki.
Nieco inaczej rzecz się ma z wydanym właśnie przez Bibliotekę „Więzi” zbiorem „Dramatów”. W znacznej większości zawiera on utwory znane z wcześniejszych wydań. Jest jednak niespodzianka: słuchowisko „Maja”, napisane w 1962 roku, nie było dotąd drukowane. „Żartobliwa opowieść o znajomości pewnego pana ze snobistyczną nastolatką” może zaskoczyć nawet największych znawców twórczości Herberta. Z obszernych przypisów Jacka Kopcińskiego dowiadujemy się m.in., że w archiwum poety leży jeszcze jeden ukończony dramat radiowy, zatytułowany „Przewodnik”. W przeciwieństwie do „Mai” nie doczekał się on jednak nigdy realizacji radiowej. Czy znajdzie się on w kolejnym wydaniu książki? Czy poznamy fragmenty kilku innych sztuk Herberta, których brudnopisy podobno spoczywają w archiwum? Byłby to kolejny krok do poznania tej, ciągle jeszcze pełnej tajemnic, twórczości.
Z krwi i kości
„Herbert nieznany” – to tytuł zbioru rozmów z poetą. Oczywiście nieznany tylko po części, bo przecież wszystkie te wywiady były już publikowane w prasie. Jednak zebrane razem tworzą niezwykły wizerunek, daleki od posągowych wyobrażeń o wybitnym artyście. Herbert jawi się tutaj jako człowiek pełen pasji. Gdzieniegdzie ostro wypowiada się na temat wysługujących się poprzedniemu systemowi kolegów po piórze. Choć na przykład słynna rozmowa z „Hańby domowej” Jacka Trznadla, która niegdyś wzbudziła tyle emocji w świecie literackim, dziś nie wydaje się szczególnie kontrowersyjna. Zaciekawiają za to pojawiające się tu i ówdzie wątki związane z wiarą. W rozmowie z księdzem Januszem Pasierbem Herbert kreśli piękny portret swojej babci, o której mówi, że „miała kontakt z Panem Bogiem”. Markowi Oramusowi opowiada o tym, jak antyreligijne zaczepki Juliana Przybosia umocniły jego wiarę. A Renacie Gorczyńskiej wyznaje: „Moje pojęcie Boga jest niejasne, natomiast pojęcie Chrystusa i Pasji – to wszystko są dla mnie rzeczy konkretne, wzruszające, bulwersujące, budzące gniew i miłość”. To właśnie dzięki takim rozmowom Zbigniew Herbert staje się czytelnikowi bliższy. Choć w jego poezji „stworzeniem doskonałym” jest kamyk, autor otacza większą sympatią bohaterów z krwi i kości. Sam też okazał się takim bohaterem. I całe szczęście.
Ukazały się:
Herbert nieznany. Rozmowy, Zeszyty Literackie, Warszawa 2008, s. 276
Zbigniew Herbert, Dramaty, Biblioteka Więzi, Warszawa 2008, s. 288
Zbigniew Herbert, Mistrz z Delft, Zeszyty Literackie, Warszawa 2008, s. 212
Zbigniew Herbert, Wiersze zebrane, Wydawnictwo a5, Kraków 2008, s. 800