Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie będziecie poetami.
Bajki Zbigniewa Herberta? Wielu czytelników zdziwi się zapewne tytułem nowej publikacji Wydawnictwa a5. Bo też nazwa nadana przez poetę temu cyklowi jest nieco myląca. W rzeczywistości Herbert prowadzi grę z gatunkiem literackim, pisząc antybajki.
Bez happy endu i morału
„Bajki” to tytuł ręcznie zapisanego zeszytu, który w 1953 roku poeta ofiarował swojemu przyjacielowi Tadeuszowi Chrzanowskiemu. Wraz z książką – to niemała atrakcja – otrzymujemy faksymile tego 16-kartkowego zeszytu w cienkie linie. Można więc śledzić tekst w rękopisie. Dla wielbicieli twórczości Herberta gratką będzie też obecność w wydawnictwie dziesięciu utworów, które nigdy dotąd nie były publikowane drukiem. Inne z zamieszczonych tu „bajek” znane są czytelnikom z tomu „Hermes, pies i gwiazda” (1957). Tam jednak zostały one – wraz z wieloma nowymi tekstami – opatrzone wspólnym tytułem „Proza poetycka”. Dlaczego poeta zrezygnował z pierwotnego określenia? Może niecała dodana proza mieściła się w poprzedniej formule? A może Herbert od początku traktował z przymrużeniem oka wymyślony przez siebie tytuł?
Autor „Pana Cogito” już na wstępie bierze w niewidoczny cudzysłów tytułowe określenie, pisząc: „Najładniejsze są bajki o tym, że byliśmy mali”. To będą bajki o nas – zdaje się mówić poeta, ale też: to będzie wspomnienie na tyle odległe, że dziś wydaje się już bajką, czyli zmyśleniem. Powrót do dziecięcej niewinności jest niemożliwy. Możemy naśladować nieporadny język dziecka, ale będzie to brzmiało raczej jak humor z zeszytów szkolnych niż jak baśń, w której chciałoby się uczestniczyć. Zresztą nawet kiedy śmiejemy się z tego, że niedźwiedzie „lubią bardzo łakomstwo”, to tylko po to, by za chwilę dowiedzieć się, że „po lesie chodzi myśliwy i celuje z fuzji między te dwa małe oczka”. I na tym koniec. Ani szczęśliwego zakończenia, ani morału. „Tak, tak, kochane dzieci. Zjadł wilk owieczkę, a potem oblizał się. Nie naśladujcie wilka, kochane dzieci. Nie poświęcajcie się dla morału”.
Oczami dziecka
Tego ostatniego fragmentu nie znajdziemy w „Bajkach” – poeta umieścił go w tomie „Hermes, pies i gwiazda”. Twórca „Potęgi smaku” rozwijał bowiem swój cykl próz poetyckich. Jego kontynuację można znaleźć w kolejnych zbiorach wierszy: „Studium przedmiotu” (1961) i „Napis” (1969), w mniejszym stopniu także w tomikach późniejszych.
Do tej pory te utwory rzadko były komentowane, pozostając niejako na marginesie głównego nurtu pisarstwa Herberta. Tymczasem na ich podstawie śledzić można kształtowanie się poetyki autora „Raportu z oblężonego miasta”. Specyficzne poczucie humoru, wrażliwość na szczegół i branie pod lupę „starych zaklęć ludzkości, bajek i legend” będą znakiem firmowym całej twórczości poety. Herbert uwielbia apokryfy – nie tylko w wierszach o tematyce biblijnej.
Dopisuje własne zakończenia także do mitów, tak jakby chciał sprawdzić, czy mogą one coś jeszcze powiedzieć współczesnemu człowiekowi.A czego dziś uczą „bajki” Herberta, nieprzynoszące jasno sformułowanego morału? Przede wszystkim pełnego czułości spojrzenia, które ożywia nawet martwe przedmioty: „Skrzypce są nagie. Mają chude ramionka. Niezdarnie chcą się nimi zasłonić. Płaczą ze wstydu i zimna. Dlatego. A nie jak twierdzą recenzenci muzyczni, żeby było piękniej. To nieprawda”.
Znawca twórczości poety Andrzej Kaliszewski mówi, że „ważniejsze od bajek jest (…) to, co one kryją, zaś od morału – to, co go sprowokowało. Taki właśnie mógłby być morał dopisany do »bajek« Herberta”. Najważniejszy jest więc opisywany świat, zobaczony oczami dziecka. Na tym polega poezja. Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie będziecie poetami. *** Zbigniew Herbert, Bajki, oprac. Ryszard Krynicki, Wydawnictwo a5, Kraków 2009, s. 96.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.