W krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury można było zobaczyć wystawę „Mistrzowie światła. Impresjonizm kalifornijski 1890-1930”. Ekspozycja była okazją do obejrzenia pięknych i zupełnie u nas nieznanych obrazów kalifornijskich pejzażystów. Przygotowano ją staraniem The Irvine Museum z Hrabstwa Orange w Kalifornii.
„Ameryka 2. połowy XIX wieku w swym dążeniu do nowoczesności kojarzy się przede wszystkim z chicagowskimi drapaczami chmur, które okrzyknięto katedrami amerykańskiej cywilizacji, symbolem uniezależnienia się od tradycji europejskiej. W tym samym czasie południowa Kalifornia - z jej śródziemnomorskim klimatem i malowniczymi krajobrazami - przyciągała »mistrzów światła«. Powstające na wybrzeżu Pacyfiku kolonie artystyczne stanowiły inkubatory nowej sztuki, przenoszonej na peryferie ówczesnego świata prosto z Paryża.
Czy malarstwo kalifornijskie jest więc zaledwie prowincjonalną mutacją i echem osiągnięć paryskiej awangardy, czy też w zderzeniu ze słońcem i plenerami Zachodniego Wybrzeża tworzy nową jakość? Czy pejzaże okolic Laguna Beach i San Diego - z pasją malowane przez Alsona S. Clarka, Guya Rose’a, Williama Wendta - są dowodem amerykańskiej fascynacji Francją i jej kulturą, czy świadectwem amerykańskiej drogi do emancypacji? Polski widz poszerzy zapewne tę listę, pytając o różnice pomiędzy rodzimym i kalifornijskim doświadczeniem impresjonizmu. Te obrazy prowokują do dyskusji - zwłaszcza o relacjach między centrum a peryferiami” - napisał we wstępie do katalogu wystawy prof. Jacek Purchla, dyrektor Międzynarodowego Centrum Kultury, który zabiegał o to, aby wśród miast europejskich, po których wędruje kalifornijska ekspozycja, znalazł się także Kraków.
Rzeczywiście, w trakcie oglądania wystawy trudno się oprzeć wrażeniu bliskości niektórych motywów, a nawet stylistyki poszczególnych obrazów kalifornijskich impresjonistów, z obrazami naszych malarzy. Groźne chmury z obrazu Paula Grimma (1887-1974) „Nadchodząca burza” są bardzo podobne do chmur z obrazów Ferdynanda Ruszczyca. „Zielona parasolka” Guya Rose’a (1867-1925) mogłaby być na pierwszy rzut oka wzięta za obraz Józefa Mehoffera, zaś jego targane wiatrem „Eukaliptusy z Laguny” przypominają bardzo drzewa Jana Stanisławskiego i Leona Wyczółkowskiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.