Jeśli spodziewają się Państwo po mnie akademickiego wykładu, to odpowiem takim starym, kolokwialnym wyrażeniem: "niedoczekanie Wasze".
Mam wrażenie, że żyjemy w takim świecie, w którym wiara w naukę osłabła. Nie jest tak mocna, jak w wieku dziewiętnastym i mam tutaj poręczny cytat z SPE SALVI, encykliki Benedykta XVI, w którym pisze on, że ludzie dziś wiedzą, iż nie są w stanie tworzyć doskonałego świata na tej Ziemi. Nadzieja ludzkości na stworzenie doskonałego świata za pomocą nauki okazała się nie do spełnienia. Ludzka rzeczywistość zależy w każdym pokoleniu na nowo od wolnej decyzji ludzi. Myślę, że cytat ma parę wymiarów, a ten najprostszy mówi o tym, iż wiara, że nauka rozwiąże nasze problemy nie jest już tak gorąca jak kiedyś. A to znaczy, że musimy bronić idei uniwersytetu mocniej i udowadniać jego przydatność na każdym kroku. Nasze przywileje też nie są oczywiste. Przywilejem naukowca jest poszukiwanie prawdy samej w sobie i robi to za pieniądze publiczne. Słusznie narzekamy, że te pieniądze są za małe, ale z drugiej strony poszukiwanie prawdy to już jest tak wielki przywilej, że nawet gdybyśmy to robili w godzinach wolnych od pracy to i tak powinniśmy się cieszyć, a nawet dopłacać, że wolno nam się zajmować czymś, co jest najpiękniejszą czynnością na tej Ziemi.
Mówię to oczywiście retorycznie, mam nadzieję, że nikt z administratorów nauki nie będzie tego cytował, bo by nam jeszcze obniżyli subwencje, ale poważnie: istnieje potrzeba uzasadniania naszego istnienia jako uniwersytetu. Jest to dzisiaj dużo ważniejsze niż się powszechnie sądzi. Na amerykańskich uniwersytetach widzę tę pasję, z którą wszyscy profesorowie, nawet nobliści jeżdżą po liceach, żeby przekonywać młodzież, dlaczego uniwersytet jest ważny, potrzebny, i że naprawdę ich pieniądze z podatków nie będą zmarnowane. Może warto od Amerykanów uczyć się, jak to robić. Zapomnieliśmy, że przy rządach mas można przegrać szansę i po prostu przestać być subwencjonowanym przez państwo. To jest coś, co mnie bardzo niepokoi. Dlatego wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach musimy walczyć o to, żeby nasze badania były naprawdę ważne. Jest to konieczne, byśmy mogli przekonywać o ich wartości i zasadności, bo jeśli one są nieważne, to oczywiście nikogo przekonać się nie da, bez kłamstwa. A jeśli są ważne, to ludzie muszą o tym wiedzieć.
Pozwoliłem sobie wspomnieć Prometeusza na początku, teraz znów powracam do myśli o ogniu i dobru, znaku wolności, który dany jest ludzkości za cenę cierpienia, cenę ofiary. Trzeba to sobie ciągle powtarzać i przypominać. Na co dzień często o tym zapominamy, a tymczasem świat szybko się zmienia i już pojawia się nowe pokolenie, które prawie nic nie wie o celowości badań naukowych. To jest to, co właściwie chciałbym sobie sam przypomnieć, a ponieważ jestem już człowiekiem sędziwym, już za chwilę wchodzę w bardzo smutną, nową dekadę mego życia, więc czuję zarówno upływający czas, jak i to, że przede mną już nie ma takich odległych horyzontów. Mam w mieszkaniu książki, które całe życie składałem, żeby je na starość przeczytać, wiele jest tego, czego chciałem się dowiedzieć i ludzi, których miałem nadzieję spotkać, a tymczasem w życiu wszystko jest już ograniczone, już nie ma tej perspektywy horyzontu bez końca. Trzeba się liczyć z tym, że wiele rzeczy mnie ominie, że wielu rzeczy się nie dowiem, że wielu rzeczy nigdy nie zobaczę. I to jest oczywiście przykre odkrycie, które zrozumieć lepiej wcześniej niż później.
Przypomina mi się zabawna piosenka, którą śpiewał Tewje, mleczarz w musicalu na podstawie książki autorstwa Szolema Alejchema. W "Skrzypku na dachu" stary człowiek śpiewa, co by zrobił, gdyby był bogaty. Ja też się zastanawiam, co bym zrobił, gdybym był bogaty. Jedyną rzeczą, o której marzę to właśnie zaangażować Państwa - akademików, naukowców - żebyście zechcieli za moje prywatne granty, moje stypendia, na moje zamówienie zająć się tym wszystkim, czym ja już się zająć nie zdążę. Mam ogromną ilość pytań, których przybywa, a odpowiedzi mam mało. Chciałbym bardzo dowiedzieć się wielu rzeczy ze wszystkich dziedzin, które rozwijają się tak szybko. Wszystkich nie mogę wymienić, to może wymienię jedną, królową wszystkich nauk - teologię. Bardzo chciałbym dowiedzieć się, jak można współczesnym językiem, językiem nauk ścisłych, odwołując się do modeli matematyki, fizyki, astronomii mówić o tym, o czym w Biblii powiedziane jest językiem stosownym dla pasterzy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.