Musi Pan mieć świadomość, że taki gest niesie ze sobą pewien ważny przekaz. Jest Pan rzecznikiem poglądów niemałej grupy osób w tym kraju.– I właśnie dlatego to robię. Przekaz mój jest taki, że podatki są za wysokie, a prawa unijne są złe. Jeśli ktoś ma zamiar porządnie zadbać o swoją rodzinę, o dzieci, o ich przyszłość, to powinien wynieść swoje interesy poza Unię, a dzieciom załatwić zagraniczne paszporty. Jednocześnie można nadal mieszkać na terenie Polski i Polsce służyć. Ale już jako wolny człowiek, a nie unijny niewolnik.
Czy w puszczy Amazonii łatwiej spotkać Boga niż na pustyni miast Europy?– Mnie zdecydowanie łatwiej, ale każdy człowiek znajduje dla siebie inne miejsce – inną jaskinię.
Podobno zaczyna Pan dzień od modlitwy i lektury Starego Testamentu. Dlaczego upodobał Pan sobie akurat Stary Testament?– Stary Testament rozumiem, do Nowego nie dorosłem duchowo. Nowy Testament do mnie nie przemawia i mnie... nudzi. W Starym są proste reguły, a ja taki język lubię. Lubię, kiedy Bóg mi czegoś zabrania wprost oraz coś nakazuje jako ojciec – trochę apodyktycznie, ale zawsze z miłością. A koncepcja Boga – brata ludzi jest dla mnie trudniejsza...
Częste wyjazdy pozwalają po powrocie do kraju i bliskich ujrzeć pewne sprawy z dystansu. Czy dostrzega Pan jakieś niepokojące zmiany w polskim katolicyzmie?– Na ulicach widzę gołe damskie tyłki powypinane na mnie z reklamy, z kiosku... Obnażone biusty... To mnie nie szokuje w Amazonii, natomiast w Polsce uznaję to za zdziczenie obyczajów. W kościele zaś szokujące jest odchodzenie od tradycji. To, że ja muszę szukać Rezurekcji, boli mnie osobiście. Jakaś „Wigilia Paschalna” – co to jest??? Rezurekcja jako pamiątka tego poranku, gdy trzy Marie poszły do grobu, jest czytelnym symbolem, a dzwony w środku nocy, że niby Pan zmartwychwstał o 2 nad ranem... A skąd my to wiemy? Wiemy tylko tyle, że o świcie Marie znalazły pusty grób! No i boli mnie, że w miastach nie biją dzwony, że księża nie chodzą stale w sutannach, że Komunii nie mogę przyjąć przy obrusiku, tylko na szybko, na stojaka, z marszu, w kolejce jak po hamburgera... To mnie boli.
Czy warto toczyć spory światopoglądowe o aborcję, eutanazję, in vitro, obecność religii w szkołach?– Sporów toczyć nie warto, bo tu się nie ma o co spierać – sprawa jest jasna: aborcja i eutanazja to morderstwo i należy je karać dożywociem.
Kiedyś powiedział Pan, że należałoby dokonywać samospaleń przed klinikami, w których dokonuje się aborcji. A aborterów wystrzelać. Dalej Pan tak uważa?– Tak uważam, bo skoro w obronie dorosłej osoby mamy prawo wyciągnąć broń i strzelać – robią to na przykład policjanci – to tym bardziej w obronie niewiniątek zabijanych w klinikach. Zabijanie dzieci to nie są żarty, to nie jest medycyna.
Najbardziej dramatyczne wydarzenie w Pańskim życiu to…– A bo ja wiem? Topiłem się ze dwa razy na poważnie. Raz do mnie strzelali, raz mnie torturowali... Ale czym jest dramatyzm? Tragedią? Nieszczęściem? Strachem? Czy może ważnym zakrętem życiowym?
A najpiękniejsze?– ...hm… Jak Ona mi powiedziała: I love Wojtek.
Czego Pan się najbardziej w życiu boi?– Śmiertelnych chorób, kalectwa.
Nie robi Pan planów na życie. Ale ma Pan tysiące marzeń. Jakie są trzy najważniejsze?– Nie Pańska sprawa, bo to sprawa osobista. I niech się za te trzy marzenia pomodlą Czytelnicy tego wywiadu. Dziękuję.
Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:
FilmLiteraturaMuzykaSztukaZjawiska kulturowe i społeczneSylwetkiRodzina i społeczeństwo