„Badenheim 1939” – najnowsza sztuka, grana na deskach Teatru Śląskiego, to przejmujący zapis tragedii Żydów.
Przecież nie zrobią nam nic złego, jesteśmy Austriakami i Niemcami, jak oni – powtarzali. Jakżeż bardzo się mylili...
W austriackim kurorcie Badenheim, słynącym z dorocznych festiwali muzycznych, sezon 1939 roku rozpoczyna się jak zawsze. Właściciel miejscowej apteki obserwuje przybycie doktora Pappenheima, animatora festiwalu, do hotelu zjeżdżają stali bywalcy, przedstawiciele żydowskiego zamożnego mieszczaństwa. Ludzie w cukierniach jedzą ciastka z truskawkami, po deptaku przechadzają się miejscowe damy do towarzystwa. Pierwsze ostrzeżenie to wizyta, jaką składają w aptece urzędnicy wydziału sanitarnego. Wkrótce na murach pojawiają się zarządzenia nakazujące wszystkim Żydom zarejestrować się na wyjazd do Polski. Badenheim zostaje odcięte od świata.
Wczasowicze nie chcą dostrzegać grozy sytuacji, w której się znaleźli. Plotkują, targują się i narzekają, kłócą się i kochają jakby nigdy nic. Nawet gdy wsiadają już do bydlęcych wagonów, Pappenheim mówi: „Skoro wagony są tak brudne, podróż nie może potrwać zbyt długo”.
Spektakl, w którym wystąpiło ponad trzydziestu aktorów, w tym dwoje z teatrów wiedeńskich: Andreas Kosek i Liliana Niesielska oraz Henryk Rajfer z Teatru Żydowskiego w Warszawie, jest skonstruowany i zagrany bardzo precyzyjnie. Napięcie narasta od pierwszej sceny. Dalej potęgują je zabiegi scenograficzne, uświadamiające widzowi, w jakiej sytuacji tak naprawdę znaleźli się bohaterowie dramatu. Rodzi się pytanie, dlaczego nie próbują uciec, ratować się z opresji.
Zaskakujące jest to, że Aharon Appelfeld, autor książki, na podstawie której powstał scenariusz, pokazał nam postaci naiwnie ufne i złudnie przekonane o swoim bezpieczeństwie. Zasymilowanych Żydów, którzy myśleli o sobie, że są Niemcami czy Francuzami. Nie przyszło im nawet do głowy, że ktoś może ich zamknąć w getcie, a następnie wywieźć do Polski. Do Auschwitz.
Jak informują twórcy spektaklu „urodzony w 1932 roku w Czerniowcach na Bukowinie Appelfeld, zaliczany jest do najwybitniejszych współczesnych pisarzy izraelskich. Jego matka zginęła z rąk nazistów; on sam jako dziewięcioletni chłopiec znalazł się w obozie, z którego udało mu się zbiec. Po trzech latach ukrywania się w lasach Ukrainy został przygarnięty przez oddział Armii Czerwonej i zatrudniony w kuchni polowej.
W 1946 roku Appelfeld przedostał się do Palestyny, gdzie wstąpił do wojska. Ukończył Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie. Obecnie wykłada literaturę hebrajską na uniwersytecie Ben Guriona. Jest autorem wielu esejów, opowiadań i powieści, m.in. Be'et uw'ona ahat (W tym samym czasie, 1982), Katerina (1989), wyróżnionej National Jewish Book Award Mesilat barzel (Droga żelazna, 1991; polski przekład w przygotowaniu), Michre hakerach (Kopalnia lodu, 1997) oraz autobiograficznej Sipur chaim (Historia jednego życia, 1999).
Książki Appelfelda, przełożone na dwadzieścia osiem języków, przyniosły mu wiele międzynarodowych nagród literackich, m.in. Bialik Prize, Harold U. Ribelow Prize, a także Israel Prize a taküe nagrόd literackich w Europie”. *** Aharon Appelfeld, „Badenheim 1939”, przekład Henryk Szafir, adaptacja i reżyseria Piotr Szalsza, scenografa Andrzej Witkowski.
Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...