Żeby dojść do kaplicy, trzeba lawirować między łóżkami i materacami, ustawionymi na każdym wolnym skrawku podłogi. Na korytarzu głośne oddechy i pokasływania leżących, gwar rozmów i nawoływań bardziej sprawnych. W kaplicy cisza. W półmroku uwagę zwraca czerwone światło przy tabernakulum i duży drewniany krzyż.
– Wielu mieszkańców schroniska nie uczestniczy w warsztatach – przyznaje Kasia. – Zdarza się, że wychodzą w trakcie. Mimo to przyjeżdżamy, bo chcemy być świadectwem wierności Boga, tego, że Bóg jest zawsze przy nich, gotów wysłuchać, wyciągnąć rękę. I bezdomni to doceniają. – Cieszę się na każde spotkanie, czekam na nie – deklaruje pan Janusz. – Nigdy nie miałem czasu dla Boga, teraz czego jak czego, ale czasu mam sporo – opowiada bezdomny, 24-letni Marek. – Poza tym po raz pierwszy zobaczyłem ludzi bezinteresownych, którzy przychodzą po prostu pobyć z nami, pogadać. Zawsze podadzą rękę, z szacunkiem, uśmiechem. Na mieście to lepiej nie przyznawać się, że jest się ze schroniska. Zaraz potraktują jak pijaka i złodzieja, wyrzutka.
– „Byłem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić, byłem przybyszem, a przyjęliście mnie” – odpowiadają studenci na moje pytanie, dlaczego przychodzą do schroniska. – „Spotkanie” to słowo najlepiej określa charakter warsztatów – podsumowuje Andrzej Ptak. – Spotkanie bardziej i mniej doświadczonych przez los, osób żyjących w społeczeństwie i pozostających na jego marginesie, wychowujących się w dobrych, zdrowych rodzinach z wywodzącymi się z rodzin patologicznych. Rozmawiając, poznają się i uczą od siebie nawzajem.
– Spotkania z bezdomnymi otworzyły mnie na inność – potwierdza Kasia. – Mnie oduczyły prostego oceniania: ten jest dobry, a ten zły, ten wart rozmowy, a ten nie – przyznaje Marek i dodaje: – Tutaj naocznie przekonałem się, że w każdym człowieku można znaleźć iskierkę dobra i miłości. – Spotkania z bezdomnymi uczą wagi problemów – uzupełnia Krzysiek. – Rodzina, przyjaciele to wartości bezcenne. Poza tym widok tych ludzi, praktycznie pozbawionych wszystkiego, pomaga w docenieniu tego, co sami posiadamy – dorzuca.
Warsztaty dobiegają końca. Jeszcze przed budynkiem schroniska krótkie rozmowy z pensjonariuszami, dziewczyny ze śmiechem odpowiadają na żarty mężczyzn. – Nie obruszamy się – tłumaczy, śmiejąc się, Agata. – Pan Bóg używa różnych sposobów, by dotrzeć do ludzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.