W końcu udało się. Są pieniądze na realizację projektu, dzięki któremu nie zaginie pamięć o kilku stuleciach górniczych tradycji Wałbrzycha.
Kiedy w 1990 roku postawiono w stan likwidacji wałbrzyskie kopalnie węgla kamiennego, z uwagi na ich ówczesną nierentowność, alternatywą gospodarczą dla regionu miały być inwestycje zagraniczne i przemysł turystyczny. Niestety, za słowami poszło niewiele konkretów i region wałbrzyski, a przede wszystkim dziesiątki tysięcy jego mieszkańców, bardzo boleśnie przeżyli zmiany ustrojowe i gospodarcze. Dopiero dziś, prawie 20 lat później, pojawiają się szanse na lepsze perspektywy.
Do Specjalnej Strefy Ekonomicznej trafiają kolejni inwestorzy. Turystyka rozwija się oddolnie. W mieście magnesem przyciągającym turystów z całej Europy miały być Zamek Książ oraz Muzeum Przemysłu i Techniki. O ile z Książem się udało (trafia tutaj kilkaset tysięcy turystów rocznie), to działalność muzeum okazała się klapą (odwiedza je ok. 5000 osób rocznie).
Było źle
Jak to się stało, że miejsce, które specjaliści z całego świata uznali za najcenniejsze europejskie zabytki techniki, nie przyciąga turystów?
Zabytkowe budowle z terenów zlikwidowanych kopalń wałbrzyskich są modelowymi przykładami historycznego rozwoju postępu technicznego. Badacze z zakresu historii techniki uznali kompleks architektoniczno-przemysłowy „Julia” za unikatowy w skali światowej i reprezentatywny dla śląskiej architektury przemysłowej XIX i XX w. Cenniejszy tym bardziej, że wyglądem nie zmienił się od ponad 100 lat. Tu jak nigdzie indziej można prześledzić historię rozwoju górnictwa. W regionie wałbrzyskim ma ona prawie 500 lat.
– Turysta, który przyjeżdża do starej kopalni, chciałby po prostu zejść pod ziemię i zobaczyć, jak ci górnicy ręcznie wydobywali węgiel – mówi Kazimierz Szewczyk, p.o. dyrektora Parku Wielokulturowego „Stara Kopalnia”. – Mamy znakomitą ekspozycję na powierzchni, ale to nie przyciąga ludzi. Można co prawda zejść sztolnią kilkadziesiąt metrów w dół i zobaczyć fragmenty wyrobiska, jednak to wciąż niewiele. Pierwotna koncepcja zakładała udostępnienie prawie 2-kilometrowego odcinka Lisiej Sztolni. Niestety, popełniono kilka błędów i znaczna część trasy została zalana. Teraz, by wrócić do tamtej koncepcji, potrzebne byłyby miliony złotych, których nie mamy.
– Osobiście widziałem, jak w Niemczech obiekty podobne do naszych znakomicie funkcjonują. Jednak tam bilet wstępu kosztuje 10 euro, u nas za taką cenę nikt by nie przyszedł – dodaje Szewczyk.
Obecny stan techniczny obiektów można określić jako bardzo zły. Nie były remontowane od 20 lat. Teren, na którym stoją, obniżył się o kilka metrów i większość z nich jest uszkodzona. Pękają ściany i stropy. Konieczne jest podjęcie natychmiastowych, intensywnych działań zmierzających do rewitalizacji całego kompleksu. Jedyną szansą na uchronienie tych zabytków przed całkowitym zniszczeniem jest uzyskanie na ten cel dofinansowania z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej. Niestety, na działalność czysto muzealną szanse ich zdobycia były niewielkie.
Wtedy pojawił się pomysł utworzenia Parku Wielokulturowego „Stara Kopalnia”.
– Okazał się strzałem w dziesiątkę – mówi Piotr Sosiński, wiceprezydent Wałbrzycha, odpowiedzialny za przygotowanie projektu. – Nasz wniosek spodobał się do tego stopnia, że otrzymaliśmy największe dofinansowanie w Polsce na tego typu inwestycję, ponad 35 mln zł.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...