We wciąż gorących dyskusjach na temat „Korony królów” powracają porównania polskiej telenoweli do „Gry o tron”, czyli najpopularniejszego dziś na świecie serialu… No właśnie – jakiego? Czy historycznego?
Gdzie szukać wzmianki o sporach Targaryenów i Lannisterów? Tylko w powieściach R.R. Martina. Oczywiście, bohaterowie „Gry o tron” przypominają swym wyglądem średniowiecznych rycerzy. Co więcej, w ich losach pasjonaci historii odnajdą wiele podobieństw do autentycznych królów przeklętych. Nie oznacza to jednak, że serial „Gra o tron” staje się dzięki temu czymś więcej niż baśnią (wyłącznie dla dorosłych). Z tej baśni, jak z każdej innej, płyną różne nauki, mądre i głupie. Nie ma tu natomiast żadnej wiedzy historycznej. Akcja „Korony królów” rozgrywa się za to w konkretnym czasie i konkretnej przestrzeni, przez co ma niewątpliwy walor edukacyjny.
Walor to szczególny. Telenowela towarzyszy widzom codziennie, wciąga w świat, o którym opowiada. Zachęca przez to, by dowiedzieć się o nim czegoś więcej, by sprawdzić, jak było naprawdę. I to się dzieje. Mamy ewidentną modę na Piastów, istną lawinę zapytań w wyszukiwarkach o Kazimierza Wielkiego, Łokietka, Aldonę, Jadwigę. Mamy tu – jak w sprytnej kampanii reklamowej – ewidentne lokowanie produktu, którym jest polska historia. Niewątpliwie skuteczne lokowanie, bo pobudzające zainteresowanie owym produktem.
Przyznaję, jestem wielkim fanem seriali historycznych, bo oprócz walorów czysto filmowych mają one właśnie tę zaletę, że otwierają nas na minione epoki, kierują do źródeł. Z pewnością po niedawnej emisji na HBO znakomitego „Spisku prochowego” wielu widzów zainteresowało się prześladowaniem katolików w XVII-wiecznej Anglii, które doprowadziło do słynnego desperackiego zamachu. Z kolei „Templariusze” na nowo rozpalili fascynację wyprawami krzyżowymi. Choć ta akurat produkcja mieści się w połowie drogi między historią a legendą.
Na koniec dobra wiadomość: szykują się kolejne atrakcyjne seriale z polską historią w tle. Będzie co lokować na antenie.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.