Najpierw śledziły królów, posłów, teraz turystów. I tak czynią od kilkuset lat z niezawinioną przez nie ponad stuletnią przerwą.
Kto z nas nie zna słynnego stropu sali Poselskiej na wawelskim zamku, ozdobionego trzydziestoma rzeźbionymi, drewnianymi renesansowymi głowami? Niestety tylko trzydziestoma, gdyż powstało ich 193. Niewiele jednak brakowało, by żadna z nich nie ocalała w wyniku niszczycielskiego działania Austriaków, którzy zajęli Wawel po trzecim rozbiorze Polski. Szczęśliwie znaleźli się ludzie, którym drogie były narodowe pamiątki, a wśród nich urodzony w Dzikowie (wówczas wiosce pod Tarnobrzegiem) prof. Stanisław Tarnowski, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego i prezes Akademii Umiejętności.
Wchodząc w 1796 r. na wzgórze, austriacki zaborca zamienił królewski zamek na wojskowe koszary. Przystosowując go do nowej roli, wojsko zaczęło dokonywać zmian w układzie wewnętrznym zamku, wstawiając dodatkowe ściany, zamurowując okna itp. Sala Poselska została podzielona na trzy mniejsze pomieszczenia. Przebudowę, przeprowadzoną w pierwszych latach XIX stulecia, Austriacy rozpoczęli od barbarzyńskiego zniszczenia renesansowego stropu, pamiętającego czasy królowej Bony i króla Zygmunta Starego, ozdobionego 193 rzeźbionymi głowami wykonanymi przez snycerza Sebastiana Tauerbacha przed rokiem 1540 (wcześniejsze z 1535 r. spłonęły w trakcie pożaru zamku w 1536 r.). O niszczycielskich działaniach zaborcy dobrze wiedzieli Polacy. Losem wawelskich zabytków zainteresowała się księżna Izabela z Flemingów Czartoryska, założycielka pierwszego na ziemiach polskich muzeum w Puławach, gromadząca w nim wszelkie narodowe pamiątki. Wiedząc o poczynaniach Austriaków postanowiła pozyskać z Wawelu co tylko będzie mogła. Za zgodą austriackich władz wojskowych weszła w posiadanie zerwanych wawelskich głów. Ile ich było, tego dokładnie nie wiadomo.
Piotr Duma Cegiełka dr. Ryszarda Urbanika, dyrektora tarnobrzeskiego szpitala
Początkowo przechowywane były w pałacu w Puławach, później zaś, jak wiele innych pamiątek, zgromadzonych przez księżnę Izabelę, znalazły swoje miejsce w Domu Gotyckim, wzniesionym w puławskim parku. Przetrwały tam do końca lat 60. XIX stulecia, kiedy na żądanie władz rosyjskich zostały zabrane i złożone w Rumiancowskim Muzeum w Moskwie. Do Moskwy trafiły 24 głowy. Sześć innych w tym czasie pozostało na ziemiach polskich, będąc w posiadaniu Bolesława Podczaszyńskiego (zm. w 1876 r.), znanego warszawskiego kolekcjonera i architekta, który, jak przypuszcza Kazimierz Kuczman, autor monografii „Renesansowe głowy wawelskie”, zakupił je od Czartoryskich. Po śmierci kolekcjonera przeszły one na własność jego spadkobierczyń, sióstr Podczaszyńskich. Zainteresowanie głowami zgłosił prof. Stanisław Tarnowski, zakupując je od pań Podczaszyńskich w 1879 r. Przez 42 lata przechowywane były z siedzibie Tarnowskich - pałacu na Szlaku. W roku 1921 Róża z Branickich Tarnowska, wdowa po profesorze i jego syn Hieronim, zgodnie z wolą zmarłego, przekazali owych sześć głów na ręce Adolfa Szyszko-Bohusza, kierującego od 1916 r. odbudową zamku królewskiego. „Zważywszy czas przekazania daru i pozycję Tarnowskich w ówczesnej elicie kulturalnej odrodzonej Polski gest ten należy uznać za jeden z najwcześniejszych i najbardziej wymownych w wielkiej patriotycznej manifestacji polskiego społeczeństwa w odrodzonym państwie na rzecz odnowienia wawelskiego zamku” - podkreślił Kazimierz Kuczman w artykule „Czartoryscy i Tarnowscy a głowy wawelskie”, zawartym w publikacji „Wielkie rody na ziemiach polskich w XVI-XX wieku”, będącej pokłosiem sesji naukowej, która odbyła się w ubiegłym roku w Muzeum Historycznym Miasta Tarnobrzega.
W 1927 r., dzięki zabiegom Mariana Morelowskiego, zajmującego się rewindykacją polskich zabytków zagarniętych przez carską Rosję, ponownie odwiedzających salę Poselską pilnie zaczęło obserwować 30 ocalonych wawelskich głów.
Wkład w odbudowę królewskiej siedziby na Wawelu mieli nie tylko Róża i Stanisław Tarnowscy. W wielką społeczną akcję, nazwaną „wawelskimi cegiełkami”, zainicjowaną przez Adolfa Szyszko-Bohusza w 1921 r., włączyło się wiele osób i instytucji z naszego regionu. Datki pieniężne zdecydowali się przekazać m.in. księża wikariusze z diecezji sandomierskiej, profesorowie i alumni Seminarium Duchownego w Sandomierzu, społeczność Grębowa oraz osoby prywatne z Tarnobrzegu i okolic.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.