„2001: Odyseja kosmiczna” przedstawia historię kontaktów ludzkości – w różnych, bardzo odległych – stadiach rozwoju z nieznanym artefaktem. Na pytanie czym ów tajemniczy Monolit jest i czy będzie on miał wpływ na ludzkość, widz musi sobie odpowiedzieć sam.
Małpy człekokształtne nim stały się ludźmi – co pokazuje pierwsza część filmu – były równe zwierzętom. Polowały na nie tak samo, jak inni drapieżnicy polowali na homonidy. Przewagę w wewnątrzgatunkowej walce o wodę dawała liczebność stada. Wtedy Monolit pojawia się po raz pierwszy. Człekokształtne instynktownie oddają mu cześć. Inspiruje on przodków człowieka do użycia kości jako broni. To właściwie „Narodziny człowieka”. Interwencja Monolitu, fakt że to broń odróżnia ludzi od zwierząt jest niepokojący, ale czy nieprawdziwy? Czysta pragmatyka kieruje w tym przypadku użyciem intelektu.
Wielokrotnie opisywana – przytaczana jako modelowe, najlepsze, najsławniejsze użycie tego filmowego środka – elipsa, zmieniająca pierwotną broń w statek służący do podróży kosmicznych. To proste przeniesienie w czasie, daleko w przyszłość, sugeruje, że ten wytwór umysłu rozwiniętego, naukowego jest prostą konsekwencją, jest pokrewny tamtemu płodowi umysłu pierwotnego. Bez jednego nie mogłoby być drugiego.
Stacje kosmiczne i kolejne widziane przez nas pojazdy zdają się tańczyć w takt „Walca nad modrym Dunajem” Ryszarda Straussa. Światem zdają się rządzić naukowcy. Ludzie nie mają już uczuć. Zdają się interesować tylko kolejnymi zadaniami jakie mają do wykonania. Kontakt osobisty jest chłodny, między ludźmi odczuwalny jest dystans. Spotyka się tylko współpracowników. Kontakt z rodziną odbywa się drogą telefoniczną.
Podczas kolejnego spotkania z Monolitem naukowcy chcą go zbadać, sfotografować, opisać, zrozumieć. Ten się jednak broni – ogłusza ludzi, wymyka się ich opisowi.
Najbardziej ludzki w świecie przyszłości jest komputer. HAL 9000 - maszyna najnowszej generacji. Można z nim porozmawiać. Jest lepszym kompanem do konwersacji, czy partii szachów, niż drugi człowiek. To HAL pyta jednego z kosmonautów o rysunki będące pasją rozmówcy. Składa życzenia urodzinowe jednemu z członków załogi (solenizant dziękuje mu, wcześniej nie robi tego wobec rodziców, którzy również składają mu życzenia). Oto komputer staje się człowiekowi bliższy niż drugi człowiek, a nawet bliższy niż rodzina. Komputer zastępuje innego człowieka, oddana mu zostaje nawet odpowiedzialność za życie zahibernowanych członków załogi.
Nawet astronauci rozmawiają tylko z HAL-em. Nie rozmawiają ze sobą, aż do chwili gdy poczują się zagrożeni przez popełniającego błędy – a dotąd nieomylnego - towarzysza podróży. HAL potrafi jednak czytać z ruchu warg i dowiaduje się, że jego współtowarzysze podróży chcą go unieszkodliwić. Broniąc siebie i misji, którą ma do wykonania, HAL postanawia unieszkodliwić załogę. Oto wytwór człowieka zwraca się przeciw niemu i jest na tyle doskonały, że może wygrać.
Jednak człowiek okazuje się doskonalszy od maszyny. Chłodniejszy, mniej wrażliwy, dlatego Bowman pokonuje maszynę. Komputer prosi go o wybaczenie, litość, ujawnia strach. Staje się dużo bardziej ludzki od swego zimnego zabójcy. Komputer w przeciwieństwie do ludzi ma uczucia. Jego śmierć jest bardziej „ludzka” niż zgony samych ludzi przedstawione za pomocą wykresów pracy serca i innych funkcji życiowych, zmieniających się w ciągłą linię przy dźwiękach respiratorów.
Ostatni żywy kosmonauta wyrusza na spotkanie z Monolitem. Nim spotka ów doskonały przedmiot zobaczy siebie samego jako starca, na łożu śmierci. Razem z nim widzimy kolejne etapy jego starzenia się. Monolit do końca pozostanie tajemnicą. Kosmonauta zobaczy go w chwili śmierci. Jaką wiedzę zdobywa? Tego nie wiemy. Ludzie mogą do wiedzy tylko dążyć. Reżyser zdaje się mówić, że ważniejsze jest samo stawianie pytań. Szukanie wszystkich odpowiedzi jest bowiem skazane na niepowodzenie.
Widz słysząc „Tako rzecze Zaratustra” Ryszarda Straussa zobaczy ludzki embrion, zbliżający się do Ziemi. Czy to więc nowy nadczłowiek, ciągle doskonalszy przez zdobywaną wiedzę? Taka interpretacja jest dopuszczona.
Film Stanleya Kubricka dopuszcza w ogóle wiele interpretacji. Czy Monolit to Bóg? Czy może ogólniej siły pozwalające człowiekowi na rozwój, kierujące nim, gdy trzeba hamujące go? Możemy próbować kolejnych odpowiedzi, tak jak możemy próbować zdobyć całą wiedzę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.