Pewnego dnia papież Grzegorz Wielki odprawiał Msze św. w kościele Santa Croce in Gerusalemme w Rzymie. Podczas Przeistoczenia zwątpił na chwile w realną obecność Chrystusa w Eucharystii. Wówczas na ołtarzu ukazał mu się Jezus zdjęty z krzyża.
Tylko kilku papieży w historii otrzymało przydomek „Wielki”. Jednym z nich był właśnie św. Grzegorz I (540-604) - benedyktyn, reformator liturgii, ewangelizator ludów barbarzyńskich. Wywarł olbrzymi wpływ na rozwój myśli chrześcijańskiej. Był mędrcem, dociekliwym intelektualista. Może ta dociekliwość, z której słynął, sprawiła, że pod koniec średniowiecza pojawiła się legenda, której ilustracje widzimy na załączonej reprodukcji. Dociekliwość często kojarzy nam się bowiem z pojawianiem się wątpliwości.
Na obrazie widzimy, jak papież podnosi w górę hostię i za nią zauważa Zbawiciela. Na drugim planie obrazu artysta namalował narzędzia męki Pańskiej. Są one przedstawione na złotym tle, co w ówczesnej konwencji malarskiej oznaczało umieszczenie w niebiańskiej, pozaziemskiej rzeczywistości. Dlatego ludzie oglądający obraz rozumieli, ze nie było to wyposażenie kościoła, lecz część wizji świętego.
Grzegorz Wielki patrzy na Chrystusa i rozwiewają się jego wątpliwości. Klęczący za nim subdiakon, podtrzymujący koniec ornatu celebransa, by ułatwić mu przyklękanie (w średniowieczu, gdy ornaty były większe i cięższe niż dziś, było to zwykła praktyka), patrzy w inna stronę. Najwyraźniej Chrystus objawił się tylko Grzegorzowi, nikt inny Go nie widzi.
Na dole obrazu, na pasku z płatków złota, artysta opisał zilustrowane powyżej wydarzenie.
Grzegorz Wielki został kanonizowany zaraz po śmierci przez aklamacje rzymian jako santo subito, a w roku 1298 papież Bonifacy VIII ogłosił go doktorem Kościoła.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.