Chłopcy na pewno czytaliby więcej, gdyby widzieli wokół siebie czytających mężczyzn.
Chłopcy czytają znacznie mniej niż dziewczynki – wynika z badań czytelnictwa wśród dzieci i młodzieży. W 2017 r. takie badania przeprowadziła w Polsce dr Zofia Zasacka z Instytutu Książki i Czytelnictwa Biblioteki Narodowej. Wykazały one, że książek nie czyta w ogóle 20 proc. chłopców i 6 proc. dziewcząt, zaś w czasie wolnym, poza obowiązkiem szkolnym, sięga po nie 82 proc. dziewcząt i zaledwie 49 proc. chłopców. Chłopcy też dużo rzadziej rozmawiają o czytanych książkach z członkami rodzin i wymieniają się nimi z rówieśnikami.
Obciach czytania?
Skąd się biorą tak duże różnice? Czyżby czytanie książek było w środowisku chłopięcym uważane za obciach? – Jest kilka teorii w obiegu – tłumaczy Maria Deskur, dyrektor zarządzająca wydawnictwa Egmont, współzałożycielka wydawnictwa Muchomor i prezes rady Fundacji Powszechnego Czytania. – Mówi się, że dziewczynki mają więcej cierpliwości niż chłopcy, stąd są gotowe dłużej przesiedzieć nad książką. Mówi się też, w kontekście powieści, że statystycznie kobieta ma w sobie więcej empatii, więc jest gotowa bardziej wczuć się w powieść. Ale z drugiej strony wiadomo, że cykl o Harrym Potterze przeczytało więcej chłopców niż dziewcząt.
– Trudno jednoznacznie wskazać przyczynę – mówi prof. Krzysztof Biedrzycki, przewodniczący Rady Konsultacyjnej Ośrodka Badań Literatury Dziecięcej i Młodzieżowej na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Na pewno ma tu znaczenie czynnik psychologiczny i fakt, że mężczyźni z większą trudnością niż kobiety posługują się językiem. Psychologowie mówią też, że odkąd pojawiły się komputery, chłopcy zaczęli szukać zaspokojenia potrzeb estetycznych – w tym potrzeby opowieści – w grach komputerowych. Może dlatego, że odpowiadają one na jeszcze inną męską potrzebę – aktywności. Ale warto zauważyć, że wśród chłopców jest też większe niż u dziewcząt zróżnicowanie poziomów czytelnictwa. Mamy spory odsetek chłopców czytających dużo i bardzo duży odsetek czytających mało lub w ogóle. Ciekawe jest to, że ci czytający pochodzą zwykle z rodzin, w których czytali i rozmawiali z nimi ojcowie. Ale model nieczytania i nierozmawiania też okazuje się dziedziczny. W takim wypadku czytanie faktycznie będzie dla chłopców obciachem, bo postrzegane jest wyłącznie jako przymus szkolny, w dodatku wprowadzany najczęściej przez kobiety, zdecydowanie przeważające wśród nauczycieli języka polskiego.
Odświętna lektura
Badania przeprowadzone w 2014 r. na Uniwersytecie Harvarda przez zespół dr Elisabeth Duursmy pokazały, że dzieci z rodzin ubogich, którym czytali ojcowie, miały lepsze umiejętności językowe i poznawcze od dzieci, którym czytały matki. – Duursma mówi, że dzieci, którym czytają ojcowie, są bardziej stymulowane intelektualnie, ponieważ ojcowie częściej niż matki wychodzą poza sam tekst – relacjonuje Maria Deskur. – Komentują go, dodają coś od siebie. Ojcowie też częściej się mylą, co sprawia, że dziecko musi zachować czujność i przez to jest rozbudzone. I, co bardzo istotne, te badania pokazują, że to czytanie przez ojca jest czymś rzadszym, odświętnym, stąd jego duży wpływ. Wychodzi więc na to, że ojcowie w rodzinach uboższych poświęcają za mało czasu dzieciom, skoro te odbierają ich uwagę jako coś odświętnego. Można domyślać się, że w rodzinach zamożniejszych też różnie to bywa. I to należy zmienić – zdecydowanie ojcowie powinni więcej czytać dzieciom. Ojciec czytający, nawet sam dla siebie, jest wzorcem – zarówno dla chłopca, jak i dla dziewczynki. Brytyjski National Literacy Trust podkreśla, że czytanie synowi przez ojca bardzo poprawia relacje, stabilizuje emocje, a także odstresowuje samego ojca – co też pomaga domowi.
– Rola ojca siłą rzeczy jest inna od roli matki – zaznacza prof. Krzysztof Biedrzycki. – Freud mówił, nieco metaforycznie, że ojciec wprowadza dziecko w sferę kultury, a matka – natury. Matka we wczesnym okresie życia dziecka jest z nim bardzo mocno związana emocjonalnie. Natomiast ojciec jest zawsze kimś, kto przychodzi z zewnątrz. W naszej kulturze jest dobrze widziane to, że ojciec uczy sportu czy innej aktywności, ale nie jest wcale oczywiste to, że czyta czy choćby rozmawia z dzieckiem. Nawet przy nauce gry w piłkę czy jazdy samochodem jest on głównie tym, kto wydaje polecenia, a potem egzekwuje umiejętności. Brakuje natomiast przekazu w drugą stronę. Ten model trwa mniej więcej od XIX wieku – kiedy ojcowie poszli masowo do fabryk, a dzieci do szkół, więź między nimi została zerwana.
– Chłopcy na pewno czytaliby więcej, gdyby widzieli wokół siebie czytających mężczyzn – dodaje Maria Deskur. – Bardzo ważne jest, by próbować to osiągnąć. Nie chcemy przecież doczekać się społeczeństwa, w którym kobiety będą oczytane, społecznie kompetentne, emocjonalnie stabilne, a chłopcy nie. A to wszystko daje czytanie. Teza, że czytanie jest niemęskie, jest równie absurdalna jak zdanie, że jedzenie jest niekobiece.
Uznać za swoje
Jak jednak sprawić, by chłopcy chętniej sięgali po książki? – Nad tym głowią się najtęższe umysły – śmieje się prof. Krzysztof Biedrzycki. – W Szwecji czy Wielkiej Brytanii są specjalne programy mające zachęcać chłopców do czytania. Trenerzy sportowi mają rozmawiać ze swoimi podopiecznymi o książkach. Są też programy adresowane do pisarzy, aby tworzyli literaturę dla chłopców w wieku 12–13 lat. To taki moment, kiedy młody człowiek sam zaczyna decydować o swoich lekturach. Często w tym właśnie wieku następuje gwałtowna zapaść lekturowa. Niekoniecznie trzeba wtedy podsuwać książki o piłce nożnej, bo zainteresowania tych młodych ludzi mogą być bardzo różne. Jedni czytają książki historyczne, inni science fiction, są też tacy, którzy w tym momencie szukają już literatury dla dorosłych. Myślę, że problemem naszej szkoły są identyczne lektury dla całej klasy. Oczywiście, część lektur musi być wspólna, ale trzeba też stworzyć przestrzeń na indywidualizm.
Polecając lektury, warto jednak pamiętać, że chłopcy mają zupełnie inne wymagania czytelnicze niż dziewczęta. Bardzo niechętnie sięgają np. po książki z dziewczęcymi postaciami, podczas gdy w odwrotnej sytuacji dziewczynki raczej nie widzą problemu. – Trzeba skupiać wysiłki na tym, by chłopiec polubił czytanie, by uznał je za „swoje”, a nie na tym, by koniecznie przeczytał to czy tamto – twierdzi Maria Deskur. – Trzeba pozwolić mu czytać coś, co go śmieszy, np. książki o przygodach Mikołajka. Sprawdzić, czy nie zainteresuje go literatura faktu. A może „Władca pierścieni” przypadnie mu do gustu? Niech popróbuje.
Zdaniem Ireny Koźmińskiej, prezes Fundacji „ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom”, rodzice często popełniają błąd, zaprzestając czytania dzieciom, gdy te pójdą do szkoły. Tymczasem dziecko, jako niewprawny jeszcze czytelnik, nadal potrzebuje pomocy rodziców i ich obecności. – Warto czytać chłopcu na głos, nawet jeśli początkowo protestuje i nawet jeśli wydaje się, że jest już na to za „stary” – potwierdza Maria Deskur. – Wstawić mu do pokoju półkę na książki i samemu u siebie też takową mieć. Opowiadać o książkach. I czytać samemu tak, by to widział.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.