Myślącego nie lubią

Kowalski wadzi się z Bogiem.

Tytuł tomiku Roberta Kowalskiego „Myślę, więc jesteś” jest zarazem jego puentą. Nawiązanie do słów racjonalisty Kartezjusza, kiedy mówi się o Bogu i wierze, to ostra prowokacja. Jednak jest ona niezbędna, by wykazać, że wbrew logice rozum może pomóc wierze, choćby poprzez zadawanie Bogu niepoprawnych – nie tylko teologicznie – pytań.

Bo przecież wszystkie pytania człowieka są niepoprawne w obliczu milczącej mądrości Stwórcy. Jednak sama potrzeba, wręcz przymus ich stawiania, to paradoksalny dowód na Jego istnienie. Bo w żadnym wypadku nie jest to zabawa w głuchy telefon.

Nieustanne pytania Kowalskiego stwarzają Boga, który stworzył jego – poetę. „Panie,/ myślę –/ więc mnie nie lubią” – autor zdradza, że stawiając pytania, mocno naraża się nie zadającym sobie trudu wchodzenia w relacje. W wierszu „W złości” pokazuje intensywność swojej rozmowy:

„W złości przechodzimy na ty./ Fakt ów nie zbliża/ Nadal nie wiem czym jest przyjaźń/ między człowiekiem a Bogiem”.

Kowalski wadzi się z Bogiem – znamy to z romantyzmu – ale też po swojemu zaczepia, chce Go wyprowadzić z równowagi, czego w tak autorskim wydaniu w poezji dotąd za wiele nie było. Przyznaje, że nie jest wobec swojego rozmówcy lojalny, zbyt sprawnie posługując się narzędziami męki:

„Józef/ mój ziemski tato/ i ceniony cieśla/ nigdy nie zbliżył się do drewna i gwoździa/ tak blisko i namacalnie/ jak ja –/ Ojcze” (wiersz „Rzemieślnik”).

Mimo to nieustannie przypomina o potrzebie spotkania z Bogiem, choćby w „szczerym polu” refleksji po lekturze tomiku.

 

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości