− Nie zamykajcie nas na wyspie, źle odzianych, traktowanych jak dzieci. Siła naszej burzy polega na wyjściu z wyspy w świat pełen możliwości – mówią ze sceny aktorzy Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Słupsku.
Manifest
− Wykorzystaliśmy sztukę tylko we fragmentach. Szekspirowscy bohaterowie, Prospero i jego córka Miranda, służą nam do opowiedzenia historii każdego z nas: dojrzewającego, mierzącego się ze swoimi problemami, ograniczeniami. Czas dorastania, bez względu na stopień i rodzaj niepełnosprawności, jest trudny. To łączy świat niepełnosprawnych i w pełni sprawnych.
„Burza” jest też historią o poniechaniu zemsty, przebaczaniu – wyjaśnia Agata Andrzejczuk, która ze swoimi aktorami pracuje od 2009 roku. - Mamy kilka premier za sobą, kilka festiwali, na których zostaliśmy dostrzeżeni – co ważne, także tych, na których występują aktorzy w pełni sprawni. Czasami bawimy się słowem, czasami ubieramy nasze myśli w obrazy. Mamy elastyczne podejście. Kiedy brakuje nam słów albo możliwości wypowiedzenia za ich pomocą tego, co mamy w głowach, pomaga ruch. Niekiedy są to sceny podpatrzone u innych, ale za każdym razem zależy mi na tym, żeby wybrzmiał głos młodzieży. Nigdy nie przychodzę do nich z gotowym scenariuszem. Niemal za każdym razem spektakl jest też grany inaczej, bo to przestrzeń ich wyrazu – opowiada. Przygotowanie „Burzy” wymagało nie tylko trzymiesięcznej, wytężonej pracy na próbach, ale i wielu rozmów o tym, co chcą powiedzieć swoim spektaklem publiczności.
Przedstawienie rozpoczyna wideoprezentacja. Na białej plamie ekranu pojawiają się twarze aktorów Luźnego Składu. Uśmiechnięte, zadumane, smutne, wesołe. Głos z offu oznajmia ich manifest: – Jesteśmy. I niech nikt nam nie mówi, jacy powinniśmy być, jaki powinien być człowiek. Teatr neguje schematy, teatr manifestuje wyjątki. Ze sceny głosimy swój manifest o godne miejsce wśród ludzi. Nie chcemy być wykluczeni z prawdziwego życia. Nie godzimy się na naznaczenie i odrzucenie. Upominamy się o uczestnictwo i tożsamość w normalnym świecie, o prawo do miłości i wspieranie samodzielności życiowej. Jesteśmy może nieco inni, ale mamy taką samą wrażliwość, emocje. Odsłaniamy się, abyście nas zobaczyli także w sobie – deklarują.
O własnych siłach stoję
Gruba lina buduje minimalistyczną scenografię. Raz staje się statkiem, którym podróżują bohaterowie, innym razem – krępuje aktorów. Ma też symboliczne znaczenie. W jednej ze scen jest zaporą, przeszkodą, z którą trzeba się zmierzyć. Można ją przeskoczyć, można zostać przez nią przeniesionym. Nie wszystkim udaje się przejść przez rozkołysany sznur. – Jest symbolem, czymś, co chcemy bardzo przekroczyć, co chcemy osiągnąć. Dla każdego z nas może mieć różne znaczenie. Dla jednych jest to dorosłość, dla innych sięgnięcie do zakazanej szuflady – tłumaczy Agata Andrzejczuk.
W przejmującej finałowej scenie aktorzy przemawiają własnym głosem. Na pytanie, co chcą robić, gdy będą dorośli, odpowiadają jak każdy nastolatek. Natalia chce być policjantką i pomagać ludziom, Paulina – modelką z najlepszych wybiegów, Alicja chce pracować z siostrą Mileną. Nawet jeśli jeszcze tego nie wiedzą, przechodząc przez symboliczny tunel własnych ograniczeń i barier budowanych przez świat, deklarują: „stoję o własnych siłach”.
− Młodzież, z którą pracuję, nie czuje się ograniczona. Proces kompensacji pozwala im dobrze żyć ze swoimi ograniczeniami. Dopóki nie trafią na mur, który stawia świat: „jesteś niepełnosprawny, więc nie możesz”, sami na to nie wpadną – przyznaje A. Andrzejczuk i dodaje: − W każdym z nas powinna rozpętać się burza, dokonać się rewolucja, która pozwoli uwierzyć w siebie, w prawo do bycia dorosłym, do marzeń, do snucia planów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.