Gdy film ten wchodził na ekrany kin, wielkiej kariery nie zrobił. Zdaje się jednak, że im więcej czasu mija od jego premiery, tym bardziej zyskuje na wartości.
Bo też jest to obraz nietypowy. Niby film szpiegowski, a jednak nie mający zbyt wiele wspólnego ze sztampowym kinem akcji. Niby kostiumowy (historyczny), a jednak twórców bardziej zdają się interesować losy i przeżycia jednostki, niż to, co działo się w trakcie II wojny światowej, czy po jej zakończeniu, kiedy to USA i ZSRR zaczęły ze sobą rywalizować na wszelkich możliwych polach. Nieszczęśliwa miłość, niezbyt udane życie rodzinne, specyficzne relacje z synem… - oto czym żyje filmowy szpieg, grany przez Matta Damona.
Jego aktorska kreacja także jest nietypowa. Gra bowiem zamkniętego w sobie człowieka, który praktycznie nie okazuje uczuć, emocji.
Być może to kwestia zawodu jaki wykonuje. Nie chce się zdradzić, nie wie komu może zaufać (mentor, w którego wciela się tu Michael Gambon, twierdzi, że nikomu), więc automatycznie rzutuje to na jego życie osobiste.
Sporo tutaj także wątków dotyczących moralności, czy lojalności (lojalność ojca głównego bohatera, wobec Stanów Zjednoczonych, zakwestionowano, co skończyło się tragicznie. Syn nie chce by przydarzyło mu się coś podobnego, a jednak, za sprawą wnuka, będzie musiał się zmierzyć z podobnym problemem). A więc i film rodzinny, swoista, szpiegowska, pokoleniowa saga. Jak twórcom udało się „zmieścić” wszystko to na ekranie?
Reżyser filmu – słynny aktor Robert De Niro – zdecydował się na długą, niemal 3-godzinną, klimatyczną opowieść, w trakcie której pozwala sobie na niezliczoną ilość retrospekcji oraz powrotów do wątków rozpoczętych wcześniej. Akcja filmu rozwija się więc powoli, stopniowo, ale dzięki temu coraz więcej i więcej dowiadujemy się o głównym bohaterze, jego żonie (wciela się w nią Angelina Jolie), ukochanej z lat młodości (Tammy Blanchard), czy wreszcie największym rywalu, rosyjskim szpiegu „Ulissesie”, świetnie zagranym przez Olega Shtefanko.
Niczym w dobrej powieści, czy stylowym serialu – mamy czas by lepiej poznać bohaterów, zaś twórcy, by pogłębić ich portrety psychologicznie; lepiej uzasadnić ich motywacje i zachowania. I to się ogląda!
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...