Ofiarą dwóch angielskich królów noszących imię Henryk padło dwóch Tomaszów, późniejszych świętych. Obaj stali się też bohaterami znakomitych filmów. Jeden z tych filmów, nigdy nie pokazywany w naszych kinach, właśnie został wydany na DVD.
Bardziej znanym z tych dwóch dzieł jest film Freda Zinnemanna „Oto jest głowa zdrajcy”, który za szczególne walory religijne trafił nawet na tzw. watykańską listę filmów ogłoszoną w stulecie kina przez Papieską Radę ds. Środków Społecznego Przekazu. Film z pamiętną kreacją Paula Scofielda został też nagrodzony w 1967 roku sześcioma Oscarami.
Była to opowieść o życiu Tomasza Morusa, kanclerza króla Henryka VIII, sprzeciwiającego się rozwodowi angielskiego monarchy z Katarzyną Aragońską i małżeństwu z Anną Boleyn. Uznany przez Henryka VIII za zdrajcę, został ścięty. W roku 1935 kanonizował go Pius XI, a Jan Paweł II ogłosił patronem mężów stanu i polityków. „Becket” Petera Glenville’a został nakręcony trzy lata wcześniej. Otrzymał dwanaście nominacji do Oscara, ale ostatecznie zdobył jednego za scenariusz. Podobnie jak w przypadku filmu Zinnemana, podstawą scenariusza stała się sztuka teatralna. Film nigdy nie był pokazywany w naszych kinach, dopiero teraz został wydany na DVD.
Opowieść Glenville’a ma formę rozbudowanej retrospekcji. Jego akcja rozpoczyna się już po śmierci Tomasza Becketa, kiedy król Henryk II, odpowiedzialny za zamordowanie prymasa Anglii, odbywa u jego grobu pokutę nałożoną przez papieża Aleksandra III. Wspomina, jak doszło do tego, że stał się inspiratorem zbrodni na człowieku, z którym przez wiele lat łączyła go przyjaźń. Henryk II sięga pamięcią do czasów młodości, kiedy Becket był jego najbliższym przyjacielem i lojalnym sługą. Król nie ufał swoim baronom i mianował go kanclerzem królestwa, podobnie jak 500 lat później Henryk VIII Tomasza Morusa. Zresztą podobnych zbieżności w biografii obu świętych jest więcej. Jest jednak podstawowa różnica. Becket był kanclerzem, z czego później zrezygnował, i duchownym, a Morus osobą świecką.
W pewnym momencie Morus mógł się wycofać z życia publicznego, czego Becket, będąc prymasem Anglii, w obliczu nieustannych dążeń Henryka II, by uzyskać jak największy wpływ na sprawy Kościoła, nie mógł uczynić. Jak się okazało, największym błędem króla i początkiem konfliktu był wybór Tomasza Becketa na stanowisko arcybiskupa Canterbury. Henryk był pewien, że dzięki łączącej ich przyjaźni będzie mógł dowolnie manipulować lojalnym dotychczas sługą. Kiedy jednak przed arcybiskupem stanęła konieczność wyboru, komu ma służyć – władzy czy Bogu – nie wahał się ani chwili.
„Becket”, w przeciwieństwie do filmu „Oto jest głowa zdrajcy”, w którym scenarzysta często posługiwał się oryginalnymi kwestiami z pism Morusa i dokumentów z epoki, z pewną swobodą traktuje historię. Również od strony artystycznej „Becket” nie dorównuje filmowi „Oto jest głowa zdrajcy”, z pewnością jednak warto go obejrzeć. Jego głównym walorem są wybitne kreacje aktorskie i znakomite zdjęcia, zarówno plenerowe, jak i realizowane w autentycznych starych angielskich zamczyskach. Film został zrealizowany z rozmachem, znajdziemy w nim wiele zapadających na długo w pamięć scen, jak chociażby konsekracja Tomasza Becketa na biskupa czy ekskomunika angielskiego arystokraty.
Reż. Peter Grenville, wyk.: Peter O’Toole, Richard Burton, John Gielgud, Edward Woodward, USA/Wielka Brytania 1964, dystr. Epelpol
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.