Dziki Zachód XXI wieku.
Film raczej skromny, choć z gwiazdorską obsadą. Niby rozgrywający się współcześnie, a jednak mający w sobie coś z klasycznych, westernowych opowieści...
Pozornie nakręcona przez Michaela Berry’ego „Frontera” pełna jest paradoksów. A jednak to kawał znakomitego kina. Poruszającego ważne społeczne problemy.
Oto dwóch młodych Meksykanów po raz kolejny przekracza nielegalnie granicę z USA. Wyruszają w poszukiwaniu pracy. W pewnym momencie spotykają jadąca konno kobietę. Amerykankę. Żonę emerytowanego szeryfa.
Kobieta zmęczonym wędrówką mężczyznom proponuje wodę. I wtedy pada strzał… Koń się płoszy. Kobieta spada na ziemię. Uderza głową o głaz. Umiera.
Emerytowany szeryf (w tej roli Ed Harris), jest zrozpaczony i wściekły. Domaga się natychmiastowego ukarania „Meksykańców”, do których zresztą, nie od dziś, jest uprzedzony. Z czasem jednak zaczyna dostrzegać, że coś w tej sprawie się nie zgadza. Że strzelać musiał ktoś inny, bo to niemożliwe, by zabójcami byli dwaj nielegalni przybysze z Meksyku. Zwłaszcza zaś dobrotliwy Miguel, w którego wciela się Michael Peña.
Póki co Miguel siedzi jednak w areszcie, zaś przerażona całą tą sytuacją jego żona (grana przez Evę Longorię), postanawia przedostać się do Stanów, by ratować ukochanego męża. Jak? Chyba sama do końca nie wie. Ne waha się jednak wyruszyć w pełną niebezpieczeństw drogę, na której natknie się nie tylko na nieuczciwych przemytników, ale i handlarzy żywym towarem.
Jak w klasycznym westernie, dobro zatryumfuje, a zło, na końcu, zostanie ukarane, ale nim do tego dojdzie, młode małżeństwo czeka prawdziwa gehenna. Później zaś zderzenie z biurokracją, obojętnością, krzywdzącymi stereotypami…
Berry nie oszczędza swoich bohaterów. A i widzów czeka swoisty seans pod napięciem. I to (dosłownie!) do ostatniej sekundy filmu. Wtedy jednak, wreszcie, następuje zbawienne katharsis, fenomenalnie „podkręcone” jeszcze przez piękną, westernową melodię skomponowaną przez Kennetha Lampla i Darrena Tate’a, której - jestem o tym przekonany - nie powstydziliby się ani Elmer Bernstein, ani Ennio Morricone.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...