Bo i pod tym kątem warto teraz spojrzeć na jego twórczość.
O tym, że wciąż Pilch, że odkąd zmarł, nieustannie wracam do jego twórczości, już na Wiara.pl pisałem. Dziś jednak chciałbym spojrzeć na pilchową spuściznę nieco inaczej. Okiem regionalisty. A więc ze śląskiej perspektywy.
Urodził się Jerzy Pilch w Wiśle, czyli na Śląsku. Śląsku Cieszyńskim, choć może lepiej byłoby napisać Śląsku Zielonym. To Gustaw Morcinek ukuł przed wojną to określenie, zaliczając do Zielonego Śląska nie tylko miejscowości beskidzkie, ale i np. pszczyńskie – w tym moje rodzinne Tychy. A więc już chociażby to sprawia, że Pilch był (jest!) mi szczególnie bliski.
Ale przecież nie tylko. Nazwiska bohaterów jego książek, liczne gwarowe wtręty i sformułowania… - już samo to powodowało, że czytało się jego teksty, ze szczególną „swojską” przyjemnością. A był jeszcze i etos.
Protestancki. Luterański. Identyczny jednak z naszym śląskim (górnośląskim) etosem pracy. No i w ogóle, niemieckość – zwłaszcza zaś gdy idzie o kwestię służby w Wehrmachcie.
Tej ostatniej sporo miejsca poświęcił Pilch w powieści „Żółte światło”. To właśnie tam mowa była o uśpionej armii, która po latach budzi się, słysząc niemieckie, wojskowe marsze, sprzedawane na kasetach magnetofonowych na targu w Wiśle. Przez dekady milczało się na temat Wehrmachtu (ze wstydu lub strachu), tymczasem po upadku komuny, właśnie za sprawą owych kaset, ojciec bohatera powieści wraz z innymi wermachtowcami przypomina sobie o młodości spędzonej w niemieckim wojsku. I nagle ów „najpilniej strzeżony sekret w życiu jego ojca”, przestaje być sekretem.
Oczywiście, w dużej mierze, za sprawą samego Jerzego Pilcha, który postanowił o tym napisać, wyjawiając tę rodzinną tajemnicę (w rzeczywistości ojciec pisarza w Wehrmachcie faktycznie służył).
Ale, jak to Pilch, od razu przerabia, przemienia ów fakt w literaturę. Absurdalną i tragikomiczną. Opisuje go bowiem z perspektywy Polaka, dla którego każdy w mundurze Wehrmachtu jest „zdrajcą jest i zbrodniarzem”, a więc tym, kto osobiście zastrzelił Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, kto brał udział w prowokacji gliwickiej, kto likwidował warszawskie getto, kto podpisywał Układ Ribbentrp-Mołotow. Itd. Itp.
Pytanie tylko w jaki sposób tyn młody, śląski synek, siłą wzięty do wojska, miałby to wszystko zrobić? I czy przypadkiem sam nie był raczej ofiarą wojny?
I takie refleksje nasuwają się po lekturze dzieł Jerzego Pilcha. Pisarza, poniekąd, także i śląskiego. Bo i pod tym kątem warto przyjrzeć się teraz jego twórczość.
*
Felieton z cyklu Okiem regionalisty
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |