Pamiętna rola Ala Pacino. Ale nie tylko…
Nakręcony w 1997 roku przez Taylora Hackforda „Adwokat diabła” wpisuje się bowiem w pewien niezwykle ciekawy hollywoodzki trend, z drugiej połowy lat ’90 ubiegłego wieku.
Zbliżał się rok 2000 – data niezwykła, szczególna, symboliczna. Skłaniająca do namysłu, a nawet i metafizycznych refleksji (skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy). Więc i w kinie musiało pojawić się sporo pozycji zahaczających o tę tematykę.
I tak: John Travolta i Nicholas Cage wcielali się w postacie anielskie („Michael” z 1996, „Miasto aniołów” z 1998), Brad Pitt zagrał Śmierć („Joe Black”, 1998 r.), zaś Michael Clark Duncan w kultowej „Zielonej mili” z roku 1999, łączył w sobie cechy Goliata i… Chrystusa (postmodernizm w pełni).
Kogo brakuje? Tego, którego sportretować postanowił Al Pacino. Zbuntowanego, upadłego anioła, rzucającego wyzwanie Bogu. Nim jednak widzowie dowiedzą się, kim jest grany przez Pacino John Milton, oglądają przede wszystkim perypetie młodego prawnika, Kevina Lomaxa, w którego wciela się Keanu Revees. Jego kariera nabiera coraz większego rozmachu. Z prowincji (wreszcie!) przenosi się do Nowego Jorku. Wciąż też jeszcze nie przegrał żadnej sprawy. I chciałby, żeby tak pozostało. Nawet, gdyby przyszło sprzedać mu duszę…
Gatunkowo „Adwokata diabła” to przede wszystkim thriller. Z dopiskiem: metafizyczny. Owszem, pojawiają się tu także elementy z kina grozy, ale bliżej temu filmowi jednak do moralitetu, niż do horroru. Bo też jego głównymi tematami są pycha, pokusy, a także ego ludzi Zachodu końca XX wieku (ego wielkości katedr – jak słyszymy z w jednym z dialogów).
Kevin trafiając do Nowego Jorku, trafia tak naprawdę do nowego Babilonu. W Biblii było to miasto ludzi „ambitnych, a zarazem pełnych pychy. Dlatego nazywano je ‘zuchwałym miastem’. W Nowym Testamencie Babilon stał się wręcz symbolem niegodziwości” – dowodził ks. Tomasz Jaklewicz.
Wszystko się zgadza. Pytanie tylko, jak w takim środowisku poradzi sobie tytułowy adwokat diabła? Czy rzeczywiście nim zostanie? Podpisze cyrograf? A może zdoła przeciwstawić się złu?
Jak pisał „Gość Niedzielny”, młody prawnik:
dostaje rekordową pensję, ogromne mieszkanie i wiązankę komplementów na zachętę. Początkowo jest zadowolony, tym bardziej że do nowego mieszkania ściąga żonę. Praca w firmie stopniowo doprowadza jednak do ruiny jego życie rodzinne, etykę zawodową i duszę. Filmowy moralitet kończy się zdaniem diabła: „Próżność to zdecydowanie mój ulubiony grzech”. Będziemy mieli o czym myśleć przy najbliższym rachunku sumienia.
*
Test z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...