Trzymający w napięciu mały-wielki film, z dwiema wybitnymi kreacjami aktorskimi.
Nakręcony w 2007 roku przez reżysera Roberta Younga „Eichmann” to film stosunkowo skromny. Niemalże kameralny. Za to niezwykle ciekawy – zwłaszcza gdy spróbuje spojrzeć na ten obraz, jak na kino psychologiczne, niekoniecznie zaś biograficzne.
Rzecz jasna od biografii Adolfa Eichmana uciec tu nie sposób. W retrospekcjach wielokrotnie oglądamy sceny z jego życia, zwłaszcza zaś z czasów, gdy był wysoko postawionym SS-Mannem, odpowiedzialnym za sprawę ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, choć sam uważał się wyłącznie za wykonującego rozkazy oficera transportowego.
Wspomnienia tych, którzy przeżyli piekło Auschwitz i innych obozów zagłady, mówią jednak co innego. Obciążają go także zeznania nazistów, ale twardych dowodów na zbrodniczą działalność Eichmanna, ani jego przyznania się do winy, wciąż nie ma. A czas nagli. Jest rok 1960 i w Izraelu lada chwila powinien rozpocząć się proces Eichmanna.
Człowiekiem przesłuchującym SS-Manna, który przez lata ukrywał się w Argentynie, jest
Awner Less, niemiecki Żyd, był człowiekiem wielkiej kultury i niezbyt pasował do wizerunku policjanta. Przesłuchując Eichmanna nigdy nie podnosił głosu, był naturalny i nie stosował żadnych trików. Eichmann czuł się z nim swobodnie i chwilami zapominał nawet gdzie jest…
- pisał Henryk Szafir w „Bagażach z piasku”. Dokładnie w ten sam sposób portretuje go, wcielający się w Lessa, amerykański aktor Troy Garity. Eichmanna gra Niemiec, Thomas Kretschmann i obie te role zasługują na wielkie uznanie, bo aktorzy serwują widzom niesamowity aktorski pojedynek.
Kto pierwszy pęknie? Kto nie wytrzyma? Na Lessa naciskają przełożeni, dziennikarze i opinia publiczna. Eichmann musi natomiast uważać, by nie zaplątać się w zeznaniach. Powiedzieć coś, ale nie za dużo.
Większość filmu stanowią właśnie ich rozmowy. Rozmowy z katem. W celi. Lub sceny na więziennym korytarzu. A jednak twórcom udaje pokazać się to wszystko w sposób niebywale ciekawy. Nietypowe ujęcia, kąty ustawienia kamery, zbliżenia… - operatorski majstersztyk. Zresztą podobnie ukazane jest tu to, co na zewnątrz. Czyli Jerozolima.
Jak to się wszystko skończy? Niby doskonale wiemy z historii. A jednak oglądając film Younga, trzymani jesteśmy w napięciu do ostatniej sceny. To też wielka sztuka. Podobnie jak cały ten mały-wielki film, z dwiema wielkimi rolami.
Film który trzeba koniecznie zobaczyć, a można to zrobić online – na Cineman.pl lub CDA.pl.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Chyba najlepszy, jak dotąd, film Macieja Pieprzycy. Najbardziej poruszający i na bardzo ważny temat.
W koncercie galowym wystąpiła uczestniczka XVIII Konkursu Chopinowskiego Aleksandra Świgut.