„Unikat, jakiego w kinie nie było”.
Bo i reżyser filmu nieprzypadkowy. Wszak wcześniej Barry Levinson nakręcił m.in. kultowe „Good Morning, Vietnam”, czy kapitalnego, obsypanego nie tylko Oscarami „Rain Mana”.
„Uśpieni” to jednak, tak naprawdę, kilka filmów w jednym. Początek mamy zdecydowanie gangsterski. Poznajemy czwórkę nieletnich bohaterów (swoistych młodych „Chłopców z ferajny”), którzy przypadkowo powodują poważny wypadek, za co trafiają do zakładu poprawczego. I tu zaczyna się inny gatunek - brutalne kino więzienne, choć to przecież tylko poprawczak. Tylko? Niestety, nie do końca.
Pobicia, gwałty, prześladowania… - to wszystko zostanie w bohaterach na długo. Do czasu aż, po latach, postanowią zemścić się na psychopatycznym strażniku więziennym (wstrząsająca rola Kevina Bacona) i gdy ponownie staną przed sądem.
I tu znowu nastąpi zwrot gatunkowy – w stronę dramatu sądowego i kina psychologicznego. Głównie za sprawą dwóch postaci, adwokata i księdza, w których wcielają się Dustin Hoffman i Robert De Niro.
Ten pierwszy gra poczciwego, ale sponiewieranego przez życie prawnika, który ma kłopoty m.in. z alkoholem. Przypomina więc postacie Dona Birmana ze „Straconego weekendu”, czy Dude’a z „Rio Bravo” i, co najważniejsze, dotrzymuje kroku tamtym pamiętnym, aktorskim wyczynom, Ray’a Millanda i Deana Martina.
Ten drugi ukazuje nam natomiast postać kapłana, który, mimo wielu wahań i oporów, nie cofnie się przed niczym, by ratować swych dawnych wychowanków.
Widok księdza De Niro, który kładzie dwa palce na egzemplarzu Pisma Świętego, po czym kłamie przed trybunałem, stanowi unikat, jakiego w kinie nie było.
- pisał przed laty Zygmunt Kałużyński w I tomie leksykonu filmowego na XXI wiek. I już chociażby z tego powodu warto ten film obejrzeć, a jest ku temu okazja, bo „Uśpieni” są dostępni online – na platformach Chili i iTunes.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów