- Wiedeńczycy śmierć szanują, potrafią z niej żartować, umieją się nią nawet zachwycać - twierdzi Joanna Pypłacz, autorka wystawy "Wiedeń post mortem".
Trzeba kochać śmierć, jeśli kocha się życie. Jest ona jego nieodłączną częścią, mawiają wiedeńczycy - podkreśla autorka wystawy (tekstu i znakomitych fotografii) prezentowanej w Galerii WuBePe w Opolu.
Wystawa nosi tytuł "Wiedeń post mortem, czyli o śmierci we Wiedniu" i jest opowieścią o wiedeńskich zwyczajach pogrzebowych, cmentarzach, kryptach, pochówkach cesarzy czy najwybitniejszych wiedeńczyków - w tym, oczywiście, Wolfganga Amadeusza Mozarta. To opowieść niezwykła, wartko się snująca i skomponowana z wielu elementów. Jej autorka dr hab. Joanna Pypłacz jest adiunktem w Sekcji Starych Druków Biblioteki Jagiellońskiej UJ w Krakowie, a także pisarką uprawiającą gatunek powieści gotyckiej (zwanej też powieścią grozy).
Twierdzi ona, że wiedeńczycy są ze śmiercią "za pan brat". "Szanują ją, potrafią z niej żartować, umieją się nią nawet zachwycać" - pisze J. Pypłacz, przytaczając m.in. fakt, że w wiedeńskich lokalach nierzadko można usłyszeć przyśpiewki o śmierci i umieraniu. "Nie ma w nich ona jednak złowieszczego charakteru, przychodzi raczej jako przyjaciel, z którym spotkanie wydaje się nieuchronne" - czytamy na wystawie.
Jest wiele ciekawych, wartych poznania wątków na tej wystawie. Są ciekawostki funeralne - niektóre nieco makabryczne, jak np. XIX-wieczny zwyczaj fotografowania nieboszczyków w atelier Albina Mutterera i - co więcej! - dowożenia tam stygnących zwłok tramwajem bądź dorożką. Wart przytoczenia jest jednak przede wszystkim głęboko ludzki i chrześcijański ryt pochówku władców Austrii w cesarskiej krypcie kościoła kapucynów niedaleko Hofburga. Zanim trumna została wprowadzona do krypty mistrz ceremonii trzykrotnie pukał w jej drzwi. Zza nich padało pytanie: "Kto stoi na zewnątrz?". Kiedy w odpowiedzi padało: "Z Bożej Łaski cesarz Austrii, apostolski król Węgier, król Czech, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii, Galicji, Lodomerii i Ilirii, król Jerozolimy etc...", głos z krypty odpowiadał: "Nie znam nikogo takiego". Dopiero gdy za trzecim razem, zamiast tytułów cesarskich, odpowiedź brzmiała: "Ja, biedny grzesznik", wtedy drzwi się otwierały i trumna z ciałem cesarza mogła zostać wprowadzona na miejsce wiecznego spoczynku.
Opisy krypt cesarskich w kościele kapucynów i katedrze św. Stefana, dwóch słynnych cmentarzy - Centralnego i św. Marka - czy jedynego w swoim rodzaju Muzeum Pogrzebu uświadamiają, jak wielkie znaczenie przywiązywali (przywiązują nadal?) mieszkańcy Wiednia do uroczystego pochówku zmarłych i pięknego ich uczczenia. Fotografie detali i rzeźb nagrobnych nie tylko uświadamiają to naocznie, ale wprowadzają w klimat niesamowity. Bynajmniej nie przygnębiający, jak można by z pozoru sądzić.
"Śmierć musi być wiedeńczykiem, tak jak miłość jest Francuzką" - przytacza jeszcze jedno wiedeńskie porzekadło autorka wystawy o "pośmiertnym" Wiedniu.
Wystawę - zorganizowaną w ramach "Wiosny Austriackiej - jesienią" - można oglądać do końca października.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.