"To epopeja ludu śląskiego. Unikat w literaturze polskiej. Mój Boże, cała młodość stanęła mi przed oczyma. Atmosfera i klimat Górnego Śląska ucelowany znakomicie".
Pasjonują mnie pogmatwane losy Ślązaków - przyznaje Jan Cofałka. Pisarz, politolog i publicysta urodził się w 1940 roku w Rybnej (dziś Tarnowskie Góry), od 1970 roku mieszka w Warszawie. Jest autorem kilku książek o Górnym Śląsku, w których barwnie rysuje region i mieszkańców. Żyjących opisuje z humorem i w ciekawej perspektywie, zmarłym - nadaje nowe życie. Autor sam jest krewnym sługi Bożego ks. Jana Machy, którego beatyfikacja odbędzie się 20 listopada 2021 roku. Opowiadanie Jana Cofałki z 1998 roku "Bez jednego drzewa las lasem zostanie" zainspirowało reżyser Dagmarę Drzazgę do nakręcenia filmu pod tym samym tytułem.
Książka "Ślązacy w świecie" pojawiła się po "Ślązakach w Warszawie", "Księdze Ślązaków" i "Ślązakach i Kresowiakach". Później autor napisał jeszcze "Legendy sportu śląskiego" i "Ślązaczki. Od Kopciuszka śląskiego do miliarderki z Ustronia". Krystian Zimerman, Florian Śmieja, Jan Miodek, Jerzy Kukuczka, Adam Małysz to tylko parę spośród kilkudziesięciu nazwisk, o których pisze autor książki.
Niewiele osób wie o śląskich korzeniach gwiazdy polskiej sceny muzycznej w latach 60. i 70., zmarłej w ubiegłym roku, Ewy Demarczyk. Dziadkowie wokalistki, wujowie, ciotki i kuzyni byli Ślązakami z krwi i kości. Talent muzyczny przekazywali z pokolenia na pokolenie. Dziadek Ewy, Andrzej, senior i filar rodziny, był uczestnikiem powstań śląskich. Kiedy po powstaniach rodzinny Bytom pozostał po niemieckiej stronie, Demarczykowie musieli przenieść się na teren eksterytorialny, a w 1931 roku do Opola.
W 1960 roku czytelników "Tygodnika Powszechnego" zachwyciło opowiadanie przysłane na konkurs ogłoszony przez redakcję. "Pieśń o Grządzielach" to opowieść o rodzicach Juliusza Grządziela. On sam, jako jej autor, podpisał pracę jedynie suchą notką o sobie: "Lat 64, robotnik (USA), wykształcenie średnie". Kilka lat później stworzył trzytomowe dzieło "Ślązacy w procesji dziejowej", o którym biskup Bolesław Kominek napisał z zachwytem: "To epopeja ludu śląskiego. Unikat w literaturze polskiej. (…) Mój Boże, cała młodość stanęła mi przed oczyma. (…) Książka doskonała i wyśmienita. Atmosfera i klimat Górnego Śląska ucelowany znakomicie".
Juliusz Grządziel przygotowywał swoje dzieło na tysiąclecie chrztu Polski. Trzy tomy zostały wydane w Rzymie w 1965 roku. W książce autor kilkakrotnie wspominał o losach rodziny Machów, z której wywodził się ks. Jan Macha, męczennik II wojny światowej. Niestety, ówczesna Służba Bezpieczeństwa PRL przechwyciła dzieło i umieściła je na liście niepożądanych książek w Polsce Ludowej. Jedynie nieliczne zdołano przemycić z Rzymu na Śląsk. Jan Cofałka wiele miejsca poświęcił Grządzielom i historii książki o Ślązakach. To opowieść nieznana. Juliusz Grządziel nigdy nie powrócił na Śląsk. Zmarł niepoznany w dalekim Chicago. Co prawda w rodzinnym Chorzowie próbowano przywrócić pamięć o nim przez nazwanie uliczki jego nazwiskiem. Niestety, ktoś pomylił imiona i uliczka do dziś nosi nazwę Juliana zamiast Juliusza Grządziela.
Pisarz Wiesław Myśliwski po przeczytaniu "Ślązaków w świecie" napisał: "Czy jest region, który dałby Polsce tyle wspaniałych talentów i osobowości? Jakże często przy tym rozsławiających nas w świecie. I to w różnych dziedzinach, od sportu po muzykę. Byłbym skłonny sądzić, że nie ma. Przynajmniej jeśli chodzi o ostatnie stulecie".
Aleksandra Pietryga /Foto Gość
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.