Tytuł oraz ilustracja widniejąca na okładce najnowszego zbioru wierszy Tomasza Jastruna, sugerować mogą, że oto będziemy mieli do czynienia z poezją „pożegnalną”. Próbą oswojenia starości, śmiertelności, przemijania. Wszak „Jak trujący gaz / Sączy się czas” – zauważa w pewnej chwili autor.
I rzeczywiście, utworów zahaczających o te tematy jest tu całkiem sporo. A jednak wydane nakładem Literackiego M2 „Przed zmierzchem” ma nam do zaoferowania dużo, dużo więcej. Przecież już w otwierającym tom, króciutkim wierszu „Szczęście”, czytamy:
Jedziemy na rowerze
Ja i mój synek
Słońce nas liże
Pomarańczowym językiem
Owady kipią w trawie
Śmieje się pies za płotem
I biegnie naszym śladem
To właśnie jest szczęście
Innego nie będzie
Dzieci poety, zarówno małe, jak i dorastające, pojawiać będą się tu nieustannie. Na zmianę z tymi, których już nie ma. Których przyszło pożegnać jakiś czas temu albo dopiero co, w czasie pandemii. Jak w wierszu „Pogrzeb w czas kwarantanny” – chyba moim ulubionym utworze w „Przed zmierzchem”. Pełnym czarnego humory i absurdalnych sytuacji. Już sam początek zaskakuje:
Przez pomyłkę pojechałem na pogrzeb
O tydzień za wcześnie
Zmarła musiała się zdziwić
Nic jednak nie powiedziała
Bo już w proch zmieniona
Mieszkała w gustownej urnie…
A późnej jest jeszcze ciekawiej. „W sumie jednak bardzo udany / I godny zazdrości pogrzeb” – podsumowuje poeta wszystkie swoje „przygody”.
W innych utworach też przygód nie brakuje. Przygód własnych (z dzieciństwa, młodości), przygód jastrunowych dzieci, „przygód” znajomych („Dopiero co proponował mi / Partię tenisa / A teraz umiera na raka / Jest już zupełnie przezroczysty”).
Czytając to wszystko, nieustannie w myślach przypominały mi się „Etapy życia” - słynny obraz Caspara Davida Friedricha, na którym artyście też udało się połączyć młodość ze starością i teraźniejszość z tym, co nas dopiero czeka. Zresztą wiersz „Pod wieczór” zdaje się być swoistym opisem, podpisem dzieła niemieckiego romantyka. „Słońce zmierzało w stronę zachodu / I było wiele srebra / W powietrzu i w morzu / Moje dzieci mieniły się / Idąc brzegiem światła i cienia”.
Podsumowując: kawał znakomitej „życiowej poezji”. Przemieniającej codzienność, prozę życia, w coś więcej. Idącej głębiej. Przenikliwiej.
Na koniec zaś jeszcze jeden krótki wiersz Tomasza Jastruna zatytułowany „Brama”. Dlaczego akurat ten?
Cóż, gdy powstawał portal Wiara.pl, jego twórcy postanowili „starożytnym zwyczajem stanąć w bramie i zapraszać do dialogu wszystkich wchodzących”. Brama jest więc dla mnie swoistym słowem-kluczem. Jak ją rozumieć? Interpretować? Co może symbolizować? – głowię się nad tym i raz po raz do tematu powracam. Sprawdźmy więc, jak bramę rozumie i opisuje poeta Tomasz Jastrun:
Brama
Człowiek się starzeje powoli
Aż do chwili
Gdy przez nieuwagę
Potrąci kamyk
Wtedy schodzi lawina lat
Potem taka cisza
Aż w uszach dzwonią
Dzwony wszystkich kościołów
Po chwili słychać człapanie
I jak laska stuka
Do zamkniętej bramy
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...