Środa Popielcowa to dzień, w którym – po karnawałowej beztrosce – przychodzi czas na refleksję. Tak ów stan ukazał na swoim obrazie XIX-wieczny artysta Carl Spitzweg.
Kolorowy strój w kratkę, wysoka spiczasta czapka – to przebranie kogoś, kto właśnie szaleńczo bawił się na balu maskowym. Teraz siedzi smutny na pryczy w więziennej celi. Ten obraz trudno zrozumieć, jeśli nie przeczytamy jego tytułu. Dopiero on sprawia, że intencje artysty stają się dla nas jasne. Ten smutny błazen to ty i ja, każdy człowiek, bez wyjątku.
„Jest czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów” (Koh 3,4) – czytamy w starotestamentowej Księdze Koheleta. Całe nasze życie przypomina trochę ten moment roku liturgicznego, który oznacza koniec karnawału i początek Wielkiego Postu. Zderzenie radości i smutku, przyjemności i cierpienia, beztroski i zadumy jest przecież obecne w każdej ludzkiej egzystencji.
Środa Popielcowa to dzień, w którym – po karnawałowej beztrosce – przychodzi czas na refleksję. Często myślimy wówczas o śmierci. „Prochem jesteś i w proch się obrócisz” – taka myśl zdaje się też nawiedzać ubranego w błazeński strój człowieka, zamkniętego w celi z zakratowanym oknem. Ta cela to oczywiście symbol „więzienia ludzkiej egzystencji”, które ogranicza każdego z nas.
Mimo wszystko nie jest to jednak smutny obraz. Nadzieję daje mocne światło, które oblewa zasmuconego człowieka. Wiemy, że po zakończeniu Wielkiego Postu odkryjemy po raz kolejny wielką prawdę o zmartwychwstaniu. Nie tylko o zmartwychwstaniu Chrystusa dwa tysiące lat temu, ale także o zmartwychwstaniu każdego z nas. Ta prawda sprawia, że nadzieja wlewa się w serce człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.