Przypadek ciekawy. Zwłaszcza gdy idzie o filmową komedię i tytułową rolę.
Ta przypadła w udziale Willowi Ferrellowi – aktorowi, który w ostatnich dwóch, trzech dekadach uchodzić może za jednego z najzabawniejszych amerykańskich komików i który – w przeciwieństwie do większości swoich kolegów z branży - właściwie nigdy nie próbował zerwać z maską clowna. Jeżeli już to czasem tylko grywał w komediach ciut ambitniejszych, takich jak „Melinda i Melinda” Woody’ego Allena z 2004 roku, czy właśnie „Przypadek Harolda Cricka” Marca Forstera z roku 2006.
Forstera, który wcześniej nakręcił przecież znakomite, oscarowe „Czekając na wyrok” i ewidentnie znów próbował tu zaskoczyć i oczarować widzów.
Czy mu się to udało? Po premierze filmu szału raczej nie było. Zwrócił się, zarobił swoje, ale krytyków na kolana nie rzucił, jak „Być jak John Malkovich”, czy „Zakochany bez pamięci” – produkcje z którymi ewidentnie „Przypadek…” starał się rywalizować. Bo też fabuła jest tu równie „odjechana”, jak w filmach Jonze’a i Gondry’ego, tyle tylko, że scenariusza nie napisał Charlie Kaufman, a Zach Helm.
A jednak nie sposób odmówić tej opowieści uroku i postmodernistycznego sznytu. Zwłaszcza ten ostatni jest w niej dominujący. Postać z książki, która słyszy głos narratora, a następnie próbuje nie tylko z nim polemizować, ale idzie jeszcze dalej, bo stara się dotrzeć do samego autora?! Nawet twórca powieściowej „Kochanicy Francuza” nie zaszedł tak daleko w swoich literackich eksperymentach. Nic więc dziwnego, że grany przez Ferrella bohater musi prosić o pomoc słynnego literaturoznawcę (w tej roli Dustin Hofman) i to właśnie on będzie ostatecznie pomagał mu w odnalezieniu osoby, która go stworzyła.
My od początku wiemy, że jest nią Karen Eiffel, znakomicie zagrana przez Emmę Thompson. Wszystkie te jej stresy, załamania, chwile zwątpienia – niemal czujemy jej ból, gdy męczy się ze sobą, swoim życiem i nieszczęsną powieścią, którą pisze. Która mogłaby być arcydziełem, gdyby tylko nie…
Ale tego już Państwu nie zdradzę. To trzeba zobaczyć samemu. A naprawdę warto, bo choć film nie zdobył może takiego uznania, jak wspomniane już wcześniej „Być jak John Malkovich” i „Zakochany bez pamięci”, to jednak, paradoksalnie, jest dużo przystępniejszy i przyjemniejszy w odbiorze. I wcale niegłupi.
*
On-line „Przypadek Harolda Cricka” dostępny jest w Play Now.
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...