Streamingowej serialozie mówimy nie?
Doku, documentary, dokument, společenský dokument… - nagle to ten typ filmu staje się dla mnie codziennością. Na zakończonym dopiero co urlopie, było to widać, jak na dłoni. Wspólnie z Żoną obejrzeliśmy zaledwie 1 (słownie: jedną) fabułę. A dokumentów, reportaży, czy youtube’owych relacji? Tych, po prostu, nie zliczę…
Coś się zmieniło. Gdzie te czasy, gdy idąc na urlop rzucałem - pół żartem, pół serio - że wybieram się do San Pacino, stolicy Diwidistanu? Bo coś w tym było. Bo latało się do wypożyczalni po płyty DVD z fabułami z Alem Pacino i robiło prywatny, domowy film-festiwal. Dziś ani wypożyczalni, ani płyt, ani właściwie fabuł nawet już nie ma.
Stacje telewizyjne co prawda ratują się jeszcze jakimiś kanadyjskimi komediami romantycznymi, dumnie dopisując w prawym górnym rogu ekranu PREMIERA! Albo kolejnymi powtórkami z rozrywki. Najczęściej typu Van Damme kontra Seagal. Ale oglądanie takich „hitów” to zabawa chyba wyłącznie dla kinomanów-masochistów. Cóż więc pozostaje? Dokumenty.
Planete+, TVP Dokument, DokuBox… - to chyba moje ulubione ostatnio stacje. Całkiem niezłe pasma zdarzają się też w TVP Kultura, czy Ale kino+. Zwłaszcza „filmowe”. Bo choć kino nam się kończy (czy aby na pewno?), to przecież jest jeszcze cała jego przebogata historia. Wielkie filmy, reżyserzy, gwiazdy.
Quentin Tarantino stwierdził ostatnio, że i gwiazdy kina są na wyginięciu. A może już nawet wyginęły?
Jakby to tam z nimi teraz nie było, wystarczy rzut oka na program telewizyjny, a tam Winona Ryder, John Huston, Bruce Willis, Volker Schlöndorff, Jacques Tatti, Hitchcock, Truffaut, Barbara Krafftówna…
Można przecież i tak. Czegoś się o tych twórcach i odtwórcach dowiedzieć. Do naszych portalowych Filmów wszech czasów dorzucić gwiazdy wszech czasów i twórców wszech czasów. I choć na chwilę przeciwstawić się wszechobecnej streamingowej serialozie.
Zawracanie kijem Wisły? Marzenie ściętej głowy? Darymny futer? – jak godōmy na Śląsku. Być może. A jednak, jako kinofil, nie odpuszczam. A więc - doku forever! ;)
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.