Amerykańskie Stowarzyszenie Bibliotekarzy (ALA) poinformowało w czwartek, że w ubiegłym roku placówki publiczne i szkolne zostały zalane żądaniami usunięcia książek. Dotyczyły one aż 2500 tytułów, podczas gdy w 2021 oprotestowano ich 1858, a rok wcześniej - 566. "Ostatnie dwa lata były wycieńczające, przerażające i budzące gniew" - skomentowała Deborah Caldwell-Stone, dyrektor działu Wolności Intelektualnej ALA.
Kilka lat temu żądania usunięcia książek wychodziły od pojedynczych osób i dotyczyły pojedynczych książek. Teraz żądania te są często zbiorowe - twierdzi cytowane przez agencję AP Amerykańskie Stowarzyszenie Bibliotekarzy.
Zastrzeżenia wobec niektórych książek wysuwały kręgi liberalne, powołując się na rasistowski język - przykładem są "Przygody Hucka Finna". Ale większość skarg wypływała od grup konserwatywnych, które oprotestowywały książki traktujące o kwestiach rasowych bądź dotyczących LGBT. Wśród takich pozycji znajdował się m. in. nagrodzony Pulitzerem "Projekt 1619", o dalekosiężnych konsekwencjach niewolnictwa.
W kilku stanach zostały wniesione lub już przegłosowane prawa ograniczające wybór książek dla szkół. Na Florydzie gubernator zaaprobował regulacje ograniczające możliwość korzystania przez szkoły z takich pozycji jak "Opowieść Podręcznej", a w jednym z okręgów tego stanu ze szkół średnich usunięto m.in. prace Jodi Picoult i nagradzaną powieść Toni Morrison "Umiłowana".
Czasem raz usunięte książki wracają do szkół. W Duval na Florydzie do szkół publicznych wróciła przeznaczona dla dzieci biografia nieżyjącego już sportowca "Roberto Clemente: The Pride of the Pittsburgh Pirates". Szeroko krytykowane władze okręgu wyjaśniły, że książkę badano, by upewnić się, że "nie narusza żadnych praw stanowych".
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...