Czyli „Śląska rzecz”, Bauhaus i filatelistyka. A więc zacznijmy od… końca.
Bo tak się jakoś złożyło, że do moich, rozrastających się z tygodnia na tydzień filatelistycznych zbiorów, trafiła ostatnio m.in. pamiątkowa koperta FDC prezentująca polskie wzornictwo przemysłowe. Na naklejonych na niej znaczkach dwa obiekty z 1958 roku: fotel RM58 Romana Modzelewskiego oraz porcelanowa figurka „Dziewczyna siedząca” Henryka Jędrasiaka. Wystarczy rzucić okiem i od razu wiadomo, co to ten cały design.
I do tego PRL-owski. A jeszcze nie tak dawno temu człowiekowi zdawało się, że skoro design, to przede wszystkim (a może nawet tylko i wyłącznie) Bauhaus! – jak nas na studiach uczono. Wszystkie te modernistyczne, futurystyczne - choć dziś już przecież wyłącznie retro - lampki nocne, biurka, kanapy… Wystarczy wrzucić hasło „bauhaus” w internetową wyszukiwarkę i momentalnie wysypuje się na nas niekończąca się galeria zdjęć przedmiotów prostych, eleganckich, funkcjonalnych.
Sprzed wieku? Tych jest, rzecz jasna, najwięcej, bo to wtedy Bauhaus (w latach 1919-1932) funkcjonował jako niemiecka uczelnia. Później jednak bauhausowskie idee i koncepcje rozlały się po całym świecie i mają się świetnie także i u nas. Także i dziś, bo przecież czekamy obecnie na zwycięzców 18. edycji „Śląskiej Rzeczy”, którzy 22 czerwca ogłoszeni zostaną podczas gali w Cieszynie.
18 edycja. Jak ten czas leci… Pamiętam przecież dobrze gdy konkurs ten dopiero startował, raczkował. Za kilka tygodni będzie już „pełnoletni”.
W oczekiwaniu na nowe wzory, projekty, objawienia, przeglądam katalogi z kilku ostatnich lat. Śląskich rzeczy multum, więc na ulubione ciężko się zdecydować.
Coś by jednak wybrać trzeba. No to może Forszty – ręcznie wykonywane narty, zdobione ludowym, beskidzkimi rozetami?
A może „SAW – Stacja Audio-wizualna Katowice”, czyli osobliwy, neonowy słup ogłoszeniowy, przypominający m.in. o tym, że swego czasu Katowice uchodziły za stolicę polskich neonów i, jak dobrze wiemy, od jakiegoś już czasu, zarówno władze miasta, jak i prywatni przedsiębiorcy, próbują do tamtej ery nawiązywać.
A może kapitalnie zaprojektowana i wykonana okładka i wnętrze płyty kapeli Krzipopa, którą można rozłożyć i zobaczyć kawałek Śląska w 3D?
No to może posłuchajmy dziś sobie na koniec Krzipopy, a do Cieszyna wybierzmy się na pokonkursową wystawę 18 edycji „Śląskiej rzeczy”. Na pewno znów będzie co oglądać. Jak co roku. Tego możemy być pewni.
*
Felieton z cyklu Okiem regionalisty
Klip kapeli Krzipopa poniżej:
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...