Obraz przedstawia „triumf i tragedię «ojca» amerykańskiej bomby atomowej” oraz przeżywane przezeń dylematy moralne.
Nominowany w kilku kategoriach do tegorocznej nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej (Oscarów) film Christophera Nolana „Oppenheimer” na nowo skłania do dyskusji o związkach nauki z religią. Zwrócił na to uwagę na stronie National Catholic Register ks. Joseph Thomas z prałatury personalnej Opus Dei z Princetonu w stanie New Jersey. Obraz przedstawia „triumf i tragedię «ojca» amerykańskiej bomby atomowej” oraz przeżywane przezeń dylematy moralne.
J. Robert Oppenheimer (1904-67) był od 1942 pierwszym dyrektorem Los Alamos Laboratory w Nowym Meksyku, na którego terenie 16 marca 1945 przeprowadzono pierwszy w historii próbny wybuch atomowy. Gdy po ostatecznym odliczeniu sekund obserwował on towarzyszący eksplozji przerażający promień światła, miał wówczas skomentować to cytatem pochodzącym z hinduizmu (którym wtedy się interesował): „Teraz stałem się śmiercią, niszczycielem światów”. Ale nieco wcześniej przytoczył też ponoć tekst angielskiego chrześcijańskiego poety-mistyka Johna Donne’a (1572-1631): „Uderz w moje serce, Boże Trójcy Świętej. Do tej pory tylko grzecznie pukałeś, delikatnie oddychałeś, świeciłeś swoim światłem i próbowałeś mnie naprawić. Jedynym sposobem, żebym mógł stanąć na własnych nogach, jest przewrócenie mnie”. Zdaniem badaczy jego twórczości ten fragment „Świętego Sonetu 14” powstał w okresie kryzysu wiary Donne’a i zrodził się z poszukiwania Boga i rozmyślań nad życiem i śmiercią.
Komentując te słowa, ks. J. Thomas wyraził pogląd, że „sięgając do tego rodzaju języka, fizyk próbował odnieść się do straszliwej mocy nowej technologii, która właśnie po raz pierwszy pojawiła się na świecie”. Dlatego niezależnie od innych aspektów i wartości „film ten skłania do refleksji nad relacją między nauką, religią i etyką. W rzeczywistości stawia on nas wszystkich, żyjących współcześnie, przed tym ważnym dylematem moralnym” – stwierdził autor artykułu.
Film powstał na podstawie uhonorowanej Nagrodą Pulitzera w 2006 książki „Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej” autorstwa Kaia Birda i Martina J. Sherwina. Pierwszy współautor wyraził ostatnio nadzieję, że „(dzięki temu filmowi) zrodzi się teraz większa dyskusja nad nowym rodzajem naukowca – wrażliwego na sprawy religijne i moralne – tzw. intelektualisty społecznego (public intellectual)”. Przypomniał on też cytowaną w filmie słynną rozmowę Oppenheimera z Albertem Einsteinem, w której obaj obawiają się, że „rozpoczęta przez nas reakcja łańcuchowa może doprowadzić do zniszczenia całego świata”. A w końcówce filmu dyrektor Laboratorium w Los Alamos, już po przeprowadzonym teście, przyznaje, że „obawy te teraz stały się rzeczywistością”. Ukazane w filmie wyrzuty sumienia głównego bohatera dotyczyły strasznych skutków, jakie mogą towarzyszyć „bezkrytycznemu postępowi nauki”.
Swój tekst ks. Joseph Thomas zakończył stwierdzeniem, iż „w tym głosie sumienia tkwi jakieś wyzwanie, które przekracza granice nauki, polityki i pragmatycznych rachub. Wskazuje ono na istnienie czegoś więcej: prawdy i moralności, do których mogłyby nawiązać nauka i technologie, gdyby były tworzone z myślą o prawdziwym rozwoju człowieka”.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...