Prima Aprilis był co prawda wczoraj, ale dziś u nas też jeszcze coś z przymrużeniem oka.
Kiedy jeszcze byliśmy małpami,
kto się wdrapał na najwyższy pień,
na najwyższą gałąź baobabu,
dobrowolnie nie chciał stamtąd zejść.
Sami wiecie, potomkowie zacni,
wdrapujący się przez życie całe,
że choć w trakcie różne zmiany zaszły,
to nam jeszcze z tamtych lat zostało.
Kiedy jeszcze byliśmy małpami,
stare małpy wprost nie mogły znieść
ekscentrycznych młodych koczkodanów
obnoszących niestrzyżoną sierść.
Sami wiecie, potomkowie onych,
smętnie gładząc czaszki wyłysiałe,
że niestety – choć od tamtej pory
wieki przeszły – tak już pozostało.
Kiedy jeszcze byliśmy małpami
i dwa stada wlazły w jeden busz,
Dotąd tłukły w siebie kokosami,
aż ze łbów się w buszu dymił kurz.
Dobrze wiecie, potomkowie mili,
biorąc udział w różnych stad działaniu,
że niestety – choć od tamtej chwili
wieki przeszły – już nam to zostało.
Kiedy jeszcze byliśmy małpami,
pewien goryl głupi tak jak muł
zmyślał o mnie brednie jakich mało,
znalazł takich, co wierzyli mu.
Dobrze znacie, potomkowie mili,
tego typa i innych cymbałów,
bo niestety – choć od tamtej chwili
wieki przeszły – oni pozostali.
Kiedy jeszcze byliśmy małpami,
w każdym stadzie bywał ktoś,
kto mógł małpie miny stroić godzinami,
zabawiając osowiały tłum.
Rozumiecie. potomkowie mili.
beznadziejnie patrząc się w ekrany,
że niestety – choć od tamtej chwili
wieki przeszły – to nam już zostało.
*
Powyższy tekst, autorstwa Jana Pietrzaka, pochodzi z książki "Moje zakazane piosenki". Zamieszczone w niej utwory nigdy jeszcze nie ukazały się w formie książkowej, choć niektóre z nich są szeroko znane w Polsce, a nawet w świecie, jak np. „Żeby Polska była Polską”.
Wydawcą publikacji jest BIAŁY KRUK
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.