Do dziś Artur Trunkhardt uważany jest za dziwaka. Bo jak to taki prawdziwy Niymiec blank z Niymiec mógł popierać polskość Śląska?
Artur Trunkhardt urodził się w 1887 roku w niemieckiej rodzinie w Westfalii. W katolickich szkołach i uniwersytetach studiował teologię, filozofię, prawo oraz ziołolecznictwo. Oprócz ojczystego języka niemieckiego znał biegle francuski, włoski, angielski i z czasem - polski.
W 1913 roku przeprowadził się na drugi koniec ówczesnych Niemiec i zamieszkał na Śląsku, a dokładnie w Rybniku. Od razu pokochał swoje nowe miejsce na ziemi. Tu się ożenił z córką bogatego rzeźnika. Kiedy jednak nastał czas powstań śląskich, Trunkhardt ku zaskoczeniu wszystkich poparł stronę polską. Walczył w batalionie Nikodema Sobika i kierował wydziałem wywiadowczym, a dzięki znajomości wielu języków potrafił skutecznie wyprowadzać w pole Niemców oraz stacjonujące na Śląsku wojska angielskie, francuskie i włoskie.
W latach 1919-1939 Trunkhardt wydaje i redaguje dziennik „Katholische Volkszeitung” (Katolicka Gazeta Ludowa). Gazeta ukazywała się na Śląsku, w Wielkopolsce i na Pomorzu, a uważała się za „nowoczesne niemieckojęzyczne pismo o nastawieniu przychylnym Polsce” (polnischer tendenz). Drugą gazetą wydawaną przez Artura w latach 1934-1935 był miesięcznik satyryczny „Die Spritze” (Sikawka), gdzie szczególnie wyśmiewał tworzący się w Niemczech hitleryzm. Za te satyry został przez władze polskie skazany na 20 miesięcy więzienia (!), bo Polsce zależało wówczas na dobrych stosunkach z Niemcami.
Już podczas powstań śląskich Artur był jednym z głównych wrogów niemieckich na Śląsku. Wielokrotnie też w latach międzywojennych próbowano go zamordować, zaś podczas wojny i okupacji hitlerowskiej dostał siedem wyroków śmierci (!), a za jego schwytanie obiecano pół miliona marek nagrody. Hitlerowcom się jednak nie udało, bo Artur Trunkhardt skutecznie ukrywał się w domu Lisoniów w Krzyżkowicach koło Pszowa. Natomiast po wojnie władze komunistyczne chciały zrobić z Artura bohatera, ale jego żadne dyktatury nie interesowały. Chciał być niezależny. Pozostał więc do końca życia w Krzyżkowicach, gdzie zarabiał na życie ziołolecznictwem, którego kiedyś nauczył się w jezuickiej szkole. Zmarł w 1965 roku i pochowano go koło mogiły powstańczej na cmentarzu w Krzyżkowicach.
Do dziś Artur Trunkhardt uważany jest za dziwaka. Bo jak to taki prawdziwy Niymiec blank z Niymiec mógł popierać polskość Śląska? To musiał być jakiś dziwok - często słyszę taką właśnie ocenę tego człowieka. Próbowałem też zainteresować tą postacią Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej - na razie bez echa!
Przed dziesięcioma laty dostałem też propozycję prelekcji w Niemczech, w Westfalii. Dałem wówczas dwie propozycje tematów: O ich ziomku Trunkhardzie - miało być gratis, i dałem też inny temat, za którzy zażądałem honorarium. I co? Organizatorzy odrzucili propozycję gratis(!). Woleli płacić, niż słuchać o swoim krajanie kochającym Śląsk „po polsku”. Takie to mamy skomplikowane śląskie sprawy!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...